|
|
Grzegorz Sztabiński »
ZAKRYCIE PRZESUNIECIE ZNIKANIE
O pewnym procesie z zanikającym obrazem w tle
Krytyczna filozofia sztuki traktuje ją jako źródło lub obraz
wiedzy o bycie, wiedzy osiągalnej na drodze racjonalnej
konstrukcji bądź irracjonalnej intuicji czy ekspresji. Grzegorz
Sztabiński reprezentuje niewątpliwie tę pierwszą postawę.
Analizując całość jego dorobku wielokrotnie podkreślano,
że dominuje w niej dziedzina myślenia racjonalno-
-systemowego. To zrozumiałe, zważywszy na fakt, że
artysta jest praktykującym filozofem i w swoich pracach
szuka odpowiedników wizualnych dla ogólnych uniwersalnych
treści, takich jak stosunek całości do jej części, wzajemne
relacje stałości i zmienności, linearnego przebiegu
i zdarzeń cyklicznych, opozycji: chaos - kosmos, trwanie
- zmiana, widzialne - niewidzialne.
Rezultaty kolejnych poczynań twórczych pogłębiają jego
doświadczenie, a konkretne elementy (motywy obrazowe
- pierwotne i przekształcone, przedmioty i ich widma
utrwalone w różnych mediach) wchodzą w obszar całości
przestrzeni myślowej i obrazowej artysty, zostają dalej
konsekwentnie kontestowane i przekształcane, tworząc
i inicjując nieskończony ciąg działań. Ta kontynuacja, brak
konkretu, który można by nazwać pojedynczym dziełem,
jest ekwiwalentem intelektualnych refleksji wywołujących
kolejne czynności.
Akcentowanie procesualności, brak nastawienia na jedyność
i skończoność dzieła najprościej skojarzyć z tradycją
sztuki konceptualnej, ale sam artysta akceptował raczej
określenie swojej postawy jako post-konceptualna.
W jego wizualizacjach obrazy, instalacje nie są tylko odpowiednikiem
czy wyrazem istotnego i najważniejszego
czynnika mentalnego, ale i koniecznym elementem całego
procesu, gdyż etapy budowy ładu (próby jego odnalezienia
i wyrażenia) i destrukcji - jako modyfikacji wcześniej
założonych reguł - odbywają się w domenie koniecznego
tu czynnika zmysłowego i artysta nie może się bez niego
obejść, jak to bywało w przypadku zapisów - czasami jedynie
wirtualnych - działań niektórych konceptualistów.
Czy twórczość Grzegorza Sztabińskiego to nie ciągłe
potwierdzanie (samopotwierdzanie) przeczuć, że obraz
(traktowany jako przedmiotowe uzewnętrznienie procesu
mentalnego) jest koniecznym elementem sztuki?
Śledząc kolejne etapy twórczości artysty-filozofa można
dostrzec znamienny aspekt: ewolucję obrazu jako elementu,
który jest poddawany rozmaitym działaniom destrukcyjnym
(deformacji w wyniku przekształceń geometrycznych,
multiplikowania [powtarzania], wyciemniania i zacierania
jego wizerunku aż, wreszcie, jego wysłaniania czarnymi
płaszczyznami) i który, mimo to, natrętnie powraca. Nie
tylko w pracach na płaszczyźnie czy w przestrzennych
instalacjach, ale także podczas performerskich akcji. I tam
"unicestwienie obrazu nie zostało uwieńczone powodzeniem.
Wydaje się, że artysta, tak jak pogodził się już
z faktem niemożności znalezienia pełnej prawdziwej reguły
odbijającej w sposób wizualny abstrakcyjne pojęcia
i procesy, tak chyba musi pogodzić się z faktem, że obraz,
mimo nieustannej z nim walki (będącej pochodną poszukiwań)
nadal istnieje
Od początku, już w pierwszych cyklach malarskich dało się
odczuć wyraźnie, że jest to sztuka nastawiona na poszukiwanie,
podjęta z dozą ryzyka, a kiedy okazało się, że artysta
nie jest w stanie poznać i zastosować uniwersalnej reguły,
sztuka ta zaczęła się zmieniać. Poszukiwaniom towarzyszył
odtąd inny aspekt, zaakceptowany przez artystę - błądzenie.
Każdym swoim posunięciem Grzegorz Sztabiński
potwierdzał także postawę, którą nazwałbym "postawą
artysty-filozofa wątpiącego", co owocowało w rezultacie
dalszymi twórczymi próbami.
Kolejne przedsięwzięcia skutkowały określonymi konsekwencjami
dla sfery obrazowej wypowiedzi. Artysta
już w latach siedemdziesiątych rozważał zagadnienia
filozoficzne o charakterze ogólnym i nadawał im kształt
widzialny. Tworzył poddany permutacyjnym zabiegom
rodzaj pejzażu logicznego, złożonego ze starannie wykreślonych
fragmentów zarysów drzewa. Ich układ się
zmieniał w zależności od tego, do jakiego pojęcia się
odnosił i jaką zastosowano regułę przekształceń. Pejzaże
logiczne były najbardziej obwarowane regułami, aby
pozbyć się jakichkolwiek podejrzeń o intencje metaforyczne
czy, mające jakieś znaczenie, czynniki emocjonalne.
W latach osiemdziesiątych miało miejsce rozszerzenie
ilości stosowanych motywów. Pojawiły się nowe znaki
geometryczne: krzyż, koło, trójkąt. Równocześnie artysta
poddawał się w większym stopniu emocjom, efekty przekształceń
częściowo ukrywał cień. Sukcesywne nakładanie
się na siebie różnych procesów, wielowarstwowość
przekształceń ujawniała z czasem tylko fragmentaryczny
ślad "rozbitej reguły". Artysta "stracił złudzenia", że możliwe
jest odkrycie jednej prawdziwej Metody, która dawałaby
rozwiązanie większości istotnych problemów. Akceptacja
niemożności, świadomość niepełności dociekań wyrażała
się "zaciemnieniem" obrazu.
Dalsze prace wzbogacały cytaty (autocytaty) z własnej
twórczości. Wziąwszy pod uwagę charakter powtórzeń
oraz dokonywanie zmian w sposobie ujęcia motywu,
było to kolejne oddalenie się od elementu wyjściowego.
Zmienił się sposób istnienia obrazu rzeczy - funkcjonował
jako pamięć o nim, ujawniająca się w innym obrazie, bez
zachowania pamięci o porządku chronologicznym, w jakim
różne jego kopie czy warianty wcześniej się pojawiały.
Niepełność jego istnienia dotyczyła już nie tylko jakości
samego obrazu-motywu, ale była też konsekwencją niepełności
pamięci, charakteru procederu przypominania,
przywołania. Sam artysta dalej świadomie zakłócał
kolejność cytowania. Kolejne zaburzenia miały dodatkowo
charakter fizycznych interwencji w procesie ukazywania
motywów - w postaci ich zarysowywania, przecierania
(frottage).
Jedna z końcowych faz przekształceń polegała na akcentowaniu
niejednoznaczności obrazu poprzez wrzucanie
w kontekst odbioru relacji między obiektem i jego wizerunkiem
(rysunek, ksero) - pośrednika, natręta (rzecz,
przedmiot daleki od związków z nimi), który zmieniając
kontekst funkcjonowania obiektów, zaburzając (lub rozszerzając
przez swą obecność) proces percepcji założonych
relacji, każe nam myśleć o ich niejednoznaczności.
1. Dwa nieprawdziwe obrazy drzewa VI/3, kredka, olej, papier, 49,3 x 63, 1988
Two False Images of a Tree VI/3, crayon and oil on paper
2. Dwa nieprawdziwe obrazy drzewa VI/5, kredka, olej, papier, 49,3 x 63, 1988
Two False Images of a Tree VI/5, crayon and oil on paper
Ten sam przedmiot ukazany zostaje wiele razy z różnych
punktów widzenia, co sugeruje względność różnych odbiorów
rzeczywistości. Podobnie pytanie o tożsamość
rodzi się, gdy obserwujemy w jednej z prac zbiór listew,
przedmiotowy odpowiednik (w ilości i długości) linii składających
się na określony kształt. W innych działaniach
wizerunek drzewa nałożony najpierw na zarys dwuwymiarowej
figury, a potem bryły poddaje się zmianom
wynikającym z działania kształtów podłoża. Umieszczony
na materiale przestrzennym zmienia status swojego istnienia.
Mamy tu do czynienia ze szczególnego rodzaju relatywizmem.
Czy obraz nadal jest tym samym wizerunkiem,
i czy dalej jest wizerunkiem tego samego obiektu, skoro
przybiera różne, zależne od charakteru operacji kształty?
Czy zatem nie zmienia się także rozumienie pojęcia, gdy
zmieniamy kontekst, w obrębie którego funkcjonuje?
Działania z kalką (którym poddany został motyw krzyża,
rysunek trójkąta), jej wielokrotne zaginanie i równocześnie
transformacja obrazu, który się na niej znajdował, pogłębiają
wrażenie nieczytelności podstawowego znaczenia
elementu; podobnie zużywają się słowa zbyt często przywoływane
w rozmaitych kontekstach.
We wszystkich wymienionych działaniach obraz był
deformowany, ale jednak istniał; nie tylko nie zanikał,
ale przechodził w autocytaty, stał się także elementem
rzeczywistej przestrzeni, najpierw przez wprowadzenie
elementów fakturalnych, później przez wejście - jako
element składowy - do realnej przestrzeni instalacji
i wreszcie w czasoprzestrzeń performanceu.
Wszystkie te zabiegi podkreślały równocześnie względność
naszego postrzegania, a w przypadku twórcy niejako
dewaluowały przekonanie o możliwości istnienia jedynego
prawdziwego Systemu, służącemu przedstawieniu w materii
tego, co ze swej istoty duchowe, absolutne i uniwersalne
We wczesnych pracach występował motyw neutralne
emocjonalnie - drzewo. Potem pojawiły się motywy obarczone
rozlicznymi znaczeniami i możliwościami interpretacyjnymi
(krzyż, Gwiazda Dawida); można domyślać się,
że był to w pewnej mierze przejaw poddania się osobistym
emocjom, naciskowi zewnętrznego kontekstu.
Artysta sam podkreślał w twórczości możliwość obecności
czynnika osobistego, fizycznego - np. śladów zmęczenia.
Czy decyzja o zrezygnowaniu z fotografii jako pośrednika
w procesie utrwalania i powielania obrazu nie kryła w sobie
jednak także chęci zawarcia w pracy pewnych emocji,
związanych z niedoskonałością pracy ludzkiej ręki? I czy
w samym trudzie kaligrafowania zestawionych ze sobą
fragmentów wizerunku drzewa nie jest zawarty jakiś rodzaj
medytacji - szczególnej filozofii życia?
A co z emocjami związanymi z doświadczaniem codzienności:
społecznej, politycznej, kulturowej? Czy sięganie
po motywy obrazowe obciążone kulturowo, znaczeniowo
(wielo-znaczeniowo) nie jest śladem takich emocji? Oczywiście
można takie znaki traktować jako wygodny do
przekształceń zestaw linii, ale efekty transformacji, dokonywanych
na nich świadomie w zestawieniu z ich nośnością
znaczeniową nie pojawiają się jedynie jako dzieło przypadku,
nie są nieprzewidywalne. Artysta oprócz diagnozy
stanu wywołanych obszarów semantycznych w kulturze
(pobieżność traktowania albo zanikanie Sacrum, transformacje
kulturowe, konflikty systemów wartości współczesnego
świata) chciał powiedzieć o wycieraniu się znaku
poprzez powierzchowne traktowanie sfery, jaką wywołuje,
albo wręcz o oderwaniu się znaku od swojego istotnego
desygnatu.
A czy jest przypadkiem, że dzieła, w których zasadnicze
motywy obrazowe zostają objęte cieniem, zostały stworzone
w połowie lat osiemdziesiątych? Czyż nie niosą
w sobie echa bieżących wydarzeń? Niepełność odwzorowania
sfery wizualnej w obrazach mogłaby być wtedy
odbiciem niepełności istnienia.
Grzegorz Sztabiński w swoich pracach, poprzez autocytaty,
odwoływał się też - drogą retrospekcji - do przeszłości.
Była to oczywiście próba uchwycenia wymiaru całości
dzieła i odnalezienia nadrzędnego sensu. Wobec charakteru
pamięci obrazu, która nie zachowuje wiernie cech
chronologii powstawania dzieł, osiągnięcie tego zamiaru
nie było możliwe. Wydaje się jednak, że artystą nie powodowało
tylko pragnienie zachowania (czy nadzieja na zachowanie)
pamięci logicznej całego procesu artystycznego, ale
także - nasycone emocjonalnością - czysto ludzkie pragnienie
utrwalenia w pamięci chwil przeszłych, ujęcie ich
w spójną całość z zachowaniem odczucia ciągłości.
Szczególnym momentem w twórczości Grzegorza
Sztabińskiego był zwrot ku naturze. Natura i jej celowy
dynamizm były od dawna pierwotne i wzorcowe dla
sztuki, stanowiąc niegdyś kryterium oceny celowości
w działaniach artystycznych. Sztuka transcenduje świat
przyrody i wespół z nauką, moralnością i religią tworzy
świat kultury.
Elementy natury pojawiające się w twórczości Grzegorza
Sztabińskiego budują lub współtworzą instalacje. Stają się
coraz ważniejszym punktem odniesienia, choć ilość i charakter
tych elementów jest ograniczony. W instalacjach
nastąpiło przejście od płaszczyznowego obrazu drzewa,
przez jego obecność wzmocnioną fakturą, do fizycznego
istnienia w formie gałązek. Układy gałązek i drewienek
twórca traktował jak znaki tajemniczego języka, którym
natura do nas przemawia. Sam artysta podkreślał silne
odczucie tajemniczości przyrody i potrzebę odczytania
w piśmie natury - ukrytej w nim prawdy.
Liczne wymienione powyżej działania podkreślają znaczenie
czynnika emocjonalnego w twórczości Grzegorza
Sztabińskiego. Sztukę, która powinna być ze swej natury
chłodna i wyspekulowana, z dominacją aspektu filozoficznego
w idei, a geometrycznego w obrazie, uczynił w ten
sposób bardzo "ludzką".
Podczas procesu plastycznego werbalizowania abstrakcyjnej
idei artysta zderza ze sobą elementy wyrastające
z realistycznego (realnego) podłoża, jakimi są np. wyobrażenia
(znaki) drzew, gałęzi - w swoich instalacjach
wykorzystuje także codzienne przedmioty - z formami
abstrakcyjnymi, geometrycznymi.
Wielokrotnie podkreślano, że wartość estetyczna, efekt
uboczny działań, nie jest tej twórczości najwyższym celem.
Mimo to prace Grzegorza Sztabińskiego ewokują niezaprzeczalne,
głębokie jakości plastyczne, posiadają ogromne
walory estetyczne.
Sztuka Grzegorza Sztabińskiego to nie tylko odbicie intelektualnych
rozważań, ale także materialny konstrukt
zawierający konkretne motywy wizualne, rządzący się
prawami plastycznego kształtowania obrazu. Nawet to,
jak formalnie prezentowane są na płaszczyźnie efekty
logicznych operacji (diagramy, siatki), ekwiwalenty abstrakcyjnych
zjawisk, zależą od woli twórcy.
Walory estetyczne obrazów i rysunków, a także kompozycji
przestrzennych Grzegorza Sztabińskiego są niepodważalne.
W dziełach artysty dominują subtelne działania plastyczne.
Rysunek korony drzewa, wykonany ze starannością - choćby
dlatego, że podlega konieczności powtarzania - tworzy
rodzaj wyrafinowanego ornamentu. Fragmenty korony drzewa
wyglądają też (choć nimi nie są) jak obrazy doskonale
oddające podobieństwo fraktala do jego części.
Odczuwamy
przyjemność w śledzeniu kontrastujących z tłem
(jedno lub wielobarwnym) duktów, którymi biegną linie
oddające ten element natury oraz rytmów będących
efektem przyjęcia określonych założeń, według których
organizuje się elementy całej wysmakowanej kompozycji.
Czujemy, że poszczególne jej części (płaszczyzny zdominowane
przez rytmy konturów drzew, i te nacechowane
deformacją, a także "realistyczne wizerunki drzewa na tle"
czy symbole geometryczne) zostały zestawione, jeśli chodzi
o ich rozmiar, "ciężar" i wzajemne proporcje z ogromną
starannością i wiedzą. Na płaszczyźnie zestawione zostają
ze sobą formy abstrakcyjne z organicznymi, nieregularne,
rozwichrzone (korona drzewa, linie frottageu
) z geometrycznie
uporządkowanymi.
Niektóre obrazy Grzegorza Sztabińskiego, choć nacechowane
zrozumiałą starannością i spokojem towarzyszącym
złożonym rozważaniom, cechuje większa dynamika.
3. Obraz drzewa, kredka, akryl, olej, płótno, 54 x 65 cm, 1988
Image of a Tree, crayon, acrylic and oil on canvas
Wyraża się ona nie tylko coraz mocniejszym akcentowaniem
emocji, ale też coraz większą chęcią sprawdzania
pewnych reguł z uwzględnieniem zjawiska ruchu -
zaburzeń o charakterze przemieszczeń, obrotu, sugerowanie
"uciekania" perspektywy. Tego rodzaju zabiegi
można też traktować jako zapowiedź nadejścia kolejnego
etapu - wyjścia poza dwuwymiarową przestrzeń w obszar
instalacji czy performanceu.
Barwa w pracach artysty podporządkowana zostaje kresce.
Kolorystyka skupiona zostaje wokół ograniczonej palety.
Są to zestawione z czernią wspaniale wyczute czerwienie,
metafizyczne błękity, zielenie i brązy w Sposobach bycia
obrazu, palety zieleni i błękitów w Milczących collageach,
rozmaite zgaszone tony brązów i szarości w Między-
-rzeczach czy Cięciach).
4. Milczący collage VIII, olej, papier, płótno, 81 x 65 cm, 1988-2004
The Silent Collage VIII, oil and paper on canvas
5. Milczący collage IX, olej, papier, płótno, 81 x 65 cm, 1988-2004
The Silent Collage IX, oil and paper on canvas
Uderzające są zabiegi poszerzania przestrzeni w obrazach
uzyskane dzięki zestawianiu płaszczyzn barwnych
z czarnymi, dzięki umieszczaniu fragmentów kompozycji
w cieniu, półcieniu i w świetle (gdy cień kładzie się szeroko
na płaszczyźnie obrazu), dzięki zastosowaniu różnych
rodzajów perspektyw; w instalacjach przestrzeń ekspozycji,
ze swej natury głęboka, bo poszerzona i o elementy
leżące na podłodze, i te wiszące na ścianach, zostaje
dodatkowo pogłębiona o perspektywiczne ujęcia narysowanych
obiektów.
Prace malarskie w swojej przestrzenności, kreowanej
przez wielowarstwowość przedstawień, uzyskanej przez
kontrastowanie ze sobą elementów przedstawiających
i abstrakcyjnych, obrazowały równocześnie przedzieranie
się przez sfery nieznanego ku Absolutowi, Regule, Całości.
W pracach przestrzennych także istnieje owa antynomia:
obok rozpoznawalnych przedmiotów i ich wizerunków
spotykamy ślady zabiegów geometrycznych dokonywanych
na tych obiektach. Można dostrzec w tych działaniach
- oprócz obrazowania relatywizmu w utożsamianiu
ze sobą obiektu i jego przedstawień - także próbę rozpoznania
rozmaitych przestrzeni, w których funkcjonują kolejno:
przedmiot, jego plastyczny wizerunek oraz refleksja
na temat wzajemnych ich zależności. Obrazuje to także,
w sensie metaforycznym, rozwój idei, jej oddalanie się,
czasem jej dekonstrukcję i upadek (zejście w sferę cienia).
Niektórzy badacze twierdzą, że w przypadku prac Grzegorza
Sztabińskiego widz jest w stanie dostrzec głównie, bądź
jedynie, walory estetyczne dzieła (zestawienia kolorystyczne,
działanie światłocienia, rytm elementów, odczuwalne linie
napięć), jednak można stwierdzić, że właściwie dobrane
środki niewątpliwie kierują naszą uwagę także na samą
istotę operacji. Dociekliwość odbiorcy, przyzwyczajonego
w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat do obcowania ze
sztuką neoawangardową, a także jego zwiększona kompetencja
kulturowa powodują, że jest on w stanie zrozumieć
choćby cząstkę, zarys istoty gry, którą prowadzi w obszarze
sztuki Grzegorz Sztabiński.
Obcując z tą sztuką przede wszystkim poddajemy się
odczuciu, że spotykamy się z dziełem prawdziwym, rzetelnym
i uczciwym. Zdarza się, że nawet nie znając reguł
rządzących konkretnym artystycznym komunikatem
odczuwamy wieloraką przyjemność w obcowaniu z nim.
Tak też jest w przypadku dzieł Grzegorza Sztabińskiego.
Poszukiwanie w obrębie jakości uniwersalnych i występujących
w nich relacji wywołuje przez swoją logikę i porządek
szczególne odczucie
piękna. Piękno w sztuce
można przecież odnaleźć na kilka sposobów: jest to piękno
tego, co przedstawione, piękno sposobu wykonania, piękno
artystycznego zamysłu ze swoją konsekwencją oraz piękno
rzeczywiste: kiedy dzieło realnie bogaci człowieka i świat.
W sztuce nastawionej na to, by być zwierciadłem rzeczywistości,
relacje, związki, proporcje, decydujące o układzie
i wyglądzie elementów dają nam pozór pewności, tworzą
pełnię iluzji poznawanego świata. W powszechnym
odbiorze to one są właśnie źródłem i gwarancją piękna.
Choć Grzegorz Sztabiński nie rezygnuje z przedmiotowego
charakteru sztuki, to w jego twórczości mamy jednak do
czynienia z założoną podrzędnością czynnika estetycznego.
Istotne są rządzące układem elementów reguły, inspirowane
prawami matematycznymi, logicznymi lub stworzone
przez artystę, a nie odzwierciedlenie świata widzialnego
z obserwacji rzeczywistości. Podstawowe opozycje artysta
ilustrował używając podobnych motywów obrazowych,
ale stosował zmienne, założone przez siebie reguły, w zależności
od tego, o jakie abstrakcyjne pojęcia chodziło.
Odczucie celowości i konsekwencji działań (także ich precyzja
i dokładność) jest w tych pracach niezwykle wyraźne.
I nawet wtedy, gdy artysta, godząc się na błąd (będący
efektem poszukiwań) zmienia algorytm - ma u nas kredyt
zaufania; rodzi się odczucie harmonii jako doznania odpowiedniości
dobranych środków i założonego celu. Trudność
uchwycenia całości zjawisk (choćby ze względu na fizyczną
niemożność kontynuowania dalej refleksji, wynikającą
z immanentnie tkwiącej w dziele nieskończoności procesu
czy spowodowaną stałym zmniejszaniem się i wreszcie
zanikiem elementów wizualnych) skutkuje kolejnymi
logicznymi decyzjami - ich uchwytny sens może być
źródłem satysfakcji odbiorcy.
W swojej twórczości Grzegorz Sztabiński przekonuje nas,
że za pomocą form wizualnych jesteśmy w stanie uchwycić
tylko część fenomenu istnienia. Próba uczynienia
widzialnym pełni zachodzących w nim procesów jest
typowo ludzka, ale - jak dowodzą poszukiwania twórcy
- jest ona skazana na porażkę.
W działaniach artysty i filozofa obecne są próby zrozumienia
i uchwycenia Boskiej Logiki. Twórca, któremu nie
wystarczają narzędzia filozofii, czyni to, używając środków
artystycznego wyrazu. Realizuje powszechne pragnienie
poznania, próbując odnaleźć, zrozumieć i znieść podstawowe
opozycje. Napotykając na swej drodze przeszkody,
wchłania w siebie kolejne doświadczenia, podejmując
wyzwania człowieka, naukowca i artysty.
Jego twórczość nie jest powodowana niezrozumieniem,
nie jest też wyrazem pewności i zrozumienia - jest wyrazem
poszukiwań, chęci dotarcia do prawdy, mimo że - jak
sam pisał - w momencie porażki bardzo łatwo można by
pójść dalej ścieżką bezrozumnego buntu, rezygnującego
z wszelkiej refleksji.
Grzegorz Sztabiński w logicznym ciągu swych poszukiwań
ostatecznie nie daje nam obrazu tego, co absolutne.
Wyspekulowana logika operacji rozbija się o niedoskonałość
odzwierciedlenia czynników wizualnych. Dzieła są
jednak wyrazem doskonalenia świata i naturalnej tęsknoty
za czymś ostatecznie doskonałym. Ewoluująca sztuka
Grzegorza Sztabińskiego to wyraz przemijalności, proces
przemian uwikłanych w wieczność. Artysta dzieli się z nami
ciągiem działań, będących obrazem pewnego procesu.
Postawa Grzegorza Sztabińskiego to wieczne pielgrzymowanie
w obszarze sztuki i filozoficznej refleksji. Artysta
pragnie nie tylko być w świecie, ale być w nim rozumnie
i twórczo.
Dariusz Leśnikowski
Zakrycie, przesunięcie, znikanie
Przesuwanie, zasłanianie, usuwanie to czynności
wykonywane często w czasie działań plastycznych.
Przemieszczenie jakiegoś elementu, powiedzmy z centrum
układu na pobocze, to zabieg, który ma poprawić
kompozycję lub zmienić jej charakter (np. z otwartej
przekształcić ją w zamkniętą). Zasłanianie, nazywane
też "maskowaniem", polega na zakryciu wywołującego
wątpliwości kształtu w celu sprawdzenia, jak wygląda
rozmieszczenie pozostałych elementów przy pominięciu
go. Znikanie realizowane jest poprzez częściowe
lub całkowite usunięcie jakiejś formy. Zwykle zabiegi
te traktowane są jako czysto techniczne, użyteczne podczas
pewnych etapów realizacji ostatecznej wersji dzieła.
Artysta przestaje o nich pamiętać, gdy zakończy pracę.
Odbiorca najczęściej w ogóle nie zdaje sobie sprawy
czy i które elementy kompozycji podlegały opisanym
procesom.
Z możliwości wyeksponowania działań, które podczas
zwykłej pracy malarskiej lub rysunkowej są traktowane
jako czysto pragmatyczne, zdałem sobie wyraźnie sprawę
podczas pracy nad cyklem Milczące collages. Punktem
wyjścia tych realizacji były moje obrazy olejne lub akrylowe
wykonywane w latach osiemdziesiątych. Kilka
z nich pojawiło się wówczas na wystawach, kilka znalazło
nabywców, ale ogólnie cykl ten nie satysfakcjonował
mnie. W 2004 roku podjąłem w stosunku do tych obrazów
działanie, które można określić jako rodzaj "maskowania".
Zakrywałem małymi kwadratami wyciętymi z białego lub
czarnego brystolu miejsca szczególnie mnie drażniące.
Uzyskany efekt skłaniał do zastanowienia się nad jego
sensem, więc nakleiłem papierowe elementy na namalowane
wcześniej płótno. Utrwaliłem więc rezultat czynności
"maskowania", który w normalnym postępowaniu malarskim
jest w ostatecznej wersji pracy usuwany.
Obrazy
stały się w ten sposób dwoiste. Połączone były w nich dwa
przedziały czasu, dwie decyzje, jakie zostały podjęte.
Wklejanie do obrazów kawałków papieru kojarzy
się z kolażem. Technika ta u kubistów, dadaistów, konstruktywistów
czy surrealistów była nowym sposobem
tworzenia prac plastycznych.
Za jej zaletę uważano
możliwość powiązania wykonywanego dzieła z codziennym
życiem poprzez bezpośrednie przeniesienie jego
fragmentów do obrazu. Kolaże były więc "wymowne"
- w kubizmie konkretyzowały znaczenia narysowanych
lub namalowanych części pracy, w konstruktywizmie
stanowiły potwierdzenie materialistycznego charakteru
płaszczyzny i wykonywanych na niej działań, w
surrealizmie stwarzały płynne przejście ku nadrzeczywistości.
Dlatego naklejane fragmenty musiały mieć
wyrazisty charakter, być bogate w sens.
W przypadku
moich działań sytuacja ta ulegała zmianie. Czarne
kwadraty papieru wygaszały wcześniejszą ekspresję
malarską. Wprowadzały obszary "milczenia". Kwestionowały
zakończenie procesu malowania, wyrażając zwątpienie
w słuszność zastosowanych podczas niego rozwiązań,
a także stanowiły dowód arbitralności uznania jakiegokolwiek
rezultatu pracy za ostateczny. Idea obrazu ulegała
destabilizacji, gdyż ujawniała się możliwość wielokrotnego
przywracania go procesowi transformacji.
Zadałem sobie w związku z tym pytanie, czy tak
pojęta swoista performatywizacja nie pojawiała się
wcześniej, w innych postaciach, w moich działaniach
plastycznych? Zastanawiając się nad tym problemem
zwróciłem uwagę na przesunięcia i znikania występujące
w realizowanych przeze mnie od przeszło czterdziestu
lat cyklach malarskich i rysunkowych. Składały się one
na ogół z kilku lub kilkunastu prac, które różniły się tym,
że niektóre ich elementy podlegały przesunięciom
w kolejnych realizacjach. Proces ten zachodził w sposób
systematyczny. Całościowy rozkład elementów na płaszczyźnie
pozostawał - w kolejnych pracach składających
się na cykl - taki sam.
Tylko wybrane kształty zmieniały
swoje położenie, będąc stopniowo przesuwane w górę
lub w dół, w prawo lub w lewo. Czasami proces przesuwania
odbywał się w odniesieniu do jednego kształtu,
np. zarysu drzewa. W kolejnych rysunkach lub obrazach
pokazywałem w różnych konfiguracjach jego części
(np. 1/6, 2/6, 3/6, 4/6, 5/6), aby ostatecznie przedstawić
pełny kształt. Niekiedy stosowałem też zasadę odwrotną,
przechodząc systematycznie od całego kształtu do
jego części, a następnie zaniku.
Później, od początku
lat osiemdziesiątych, tego typu transformatywne podejście
powiązałem ze zmianą stosowanej formy. Używałem
nadal kształtu drzewa, ale stosowałem również
zarysy równoramiennego krzyża, gwiazdy, trójkąta lub
określonej litery. Rysowałem daną formę na kalce technicznej,
a następnie papier składałem, co prowadziło do
nieoczekiwanych przekształceń wyjściowego motywu.
Rysunki na kalkach albo włączałem do wykonywanych
prac, albo uzyskane zdeformowane kształty przenosiłem
na powierzchnię papieru lub płótna.
Dochodziło
w ten sposób do destabilizacji schematów znanych
form. Zarazem kojarzyły się one z tym, co znamy
a jednocześnie przekraczały dychotomiczne opozycje,
którymi posługujemy się w życiu codziennym i które
uwzględniamy także w sztuce. Następowała dynamiczna
oscylacja między kształtem wyjściowym i bezpośrednio
obserwowanymi zmodyfikowanymi formami. Czasami
ów kształt wyjściowy umieszczałem w pracy, traktując
go jako punkt odniesienia, innym razem pozwalałem
samodzielnie funkcjonować zmutowanym elementom.
6. Między skończonością i nieskończonością II, tusz, papier, 50 x 50 cm, 1979
Between the Finite and the Infinite II, India ink on paper
7. Między skończonością i nieskończonością V, tusz, papier, 50 x 50 cm,1979
Between the Finite and the Infinite V, India ink on paper
Opisane tu operacje zawsze przeprowadzałem
systematycznie. Podstawę wykonywanych działań stanowiły
ciągi liczbowe na różne sposoby odnoszone do
reguł przekształcania elementów. Powodem przyjmowania
obiektywnych podstaw wykonywanych działań
("reguł operacji", jak je określiłem w tytule cyklu obrazów
z 1975 roku) była chęć swoistego prowokowania
przypadkowości. Nie pociągały mnie czysto subiektywne
decyzje związane z chwilowymi emocjami lub swobodą
ruchu ręki. Nieprzewidywalny (i w tym znaczeniu
przypadkowy) charakter poddawanego transformacjom
kształtu miał być rezultatem zastosowania przyjętego
algorytmu, a więc w pewnym sensie wymuszony przez
właściwe dla niego prawidłowości. Element emocji
w mojej pracy związany był z oczekiwaniem tego, co
pojawi się w wyniku ścisłego przestrzegania ustalonych
wcześniej zasad.
Znikanie elementów w ramach wykonywanych
cykli obrazów lub rysunków także było konsekwencją
zakładanych przekształceń lub przesunięć. Przemieszczane
systematycznie elementy dochodziły do pewnej
granicy (mógł być nią narysowany kształt, albo brzeg
płaszczyzny) i w tej sytuacji kontynuowanie ich ruchu
w dalszych, wykonywanych w ramach danej serii, pracach
stawało się niemożliwe. Również zmiany kształtów
sugerować miały istnienie innych, nieuwzględnionych
przeze mnie możliwości transformacyjnych. Dlatego
też często - w pisanych w związku ze wspomnianymi
realizacjami komentarzach - sugerowałem, że ruch
według przyjętych reguł może trwać dalej, ale poza
obszarem widzialności. Proponowałem też odbiorcom,
aby kontynuowali działania, które poznali oglądając
prezentowane prace, i wyobrazili sobie nieskończone
rozwijanie się zasugerowanych w nich transformacji.
Dążenie do aktywizacji myślowej odbiorców, skłonienie
ich do traktowania prac nie jako ostatecznych,
optymalnych rozwiązań plastycznych, a jako etapu performatywnych
przekształceń, towarzyszy większości
moich działań plastycznych. Na początku lat osiemdziesiątych
sugestie te doprowadziły do swoistych działań,
które zaliczyć można do sztuki performance. Polegały
one na publicznym prezentowaniu procesu przekształceń,
jakiemu poddawałem elementy pojawiające się na
papierze lub płótnie.
Najbardziej rozbudowane działanie
tego typu, zatytułowane Poza obraz, pokazałem po raz
pierwszy w czasie III Międzynarodowego Sympozjum
Sztuki Performance w Lyonie w 1981 roku. Wywołało
ono zainteresowanie, gdyż oprócz akcji performerzy
mieli wówczas zaprezentować swe prace plastyczne.
Krytycy sztuki obecni na tej imprezie podkreślali
występujący w przypadku mojej działalności ścisły
związek między twórczością plastyczną i pokazaną akcją.
8, 9. Poza obraz, performance, 1981 / Beyond the Picture, performance
W związku z tzw. zwrotem performatywnym
dostrzeganym we współczesnej twórczości, a także
w refleksji teoretycznej, podkreślane jest zwykle kwestionowanie
granic między dziedzinami artystycznymi.
W różnych obszarach sztuki zmierza się do czegoś, co
przypomina spektakl. Sadzę, że dotyczy to także działalności
niektórych artystów korzystających z tradycyjnych
środków plastycznych. Ich myślenie i działania nie
kulminują wówczas w postaci pojedynczego dzieła.
Nie jest to realizacja, gdzie poprzez opracowywanie
koncepcji, fazę przygotowawczą i wreszcie wykonanie
zmierza się do pojedynczego obiektu stanowiącego
sumę doświadczeń i przemyśleń. Konkretne prace to
raczej etapy w drodze - zobrazowanie stanu refleksji,
która będzie postępowała dalej. Dlatego od odbiorcy
nie oczekuje się kontemplacji, a współdziałania. Czasami
ma ono charakter fizyczny i sprowadzane jest do
interaktywnego włączenia się we współkształtowanie
obiektu lub sytuacji. Aktywność ta może jednak również
mieć charakter mentalny i polegać na braniu pod uwagę
czynników związanych z rozwijaniem się czegoś, występowaniem
przesunięć, dostrzeganiem zakryć lub odsłonięcia,
uświadamianiem sobie znikania, które jest tylko przejściem
poza obszar widzialności albo, niekiedy, całkowitą anihilacją.
Grzegorz Sztabiński
KATALOG
|
|
|
|