|
|
Wojciech Kotlewski »
MALARSTWO
WYSTAWA: od 12 LIPCA do 28 Września 2006
Twórczość Wojciecha Kotlewskiego naznaczona jest piętnem pielgrzymowania. Jego wędrówki to nie tylko peregrynowanie do sanktuariów, świętych przybytków, ale także podążanie do miejsc dotkniętych przez historię i narodową tradycję, to także realizowanie marzeń o docieraniu do słynnych, kulturowo istotnych punktów na mapie, a nawet egzotycznych krain.
Topos drogi realizuje się w tym malarstwie na dwóch poziomach. Jest to przede wszystkim dokumentowanie odwiedzin konkretnych przestrzeni, pobytu w ważnych miejscach pamięci, ale jest to równocześnie najprostsze i bardzo trafne zobrazowanie metafory istnienia, bo przecież "wędrówką życie jest człowieka".
Motyw drogi, podróżowania jest w sztuce bardzo powszechny, często występuje w literaturze, albo w filmie, szczególnie tam, gdzie da się zaakcentować przemieszczanie się w czasie i przestrzeni, gdzie da się wprowadzić rozciągłość fabularną, gdzie upływ czasu skutkuje przemianami świata i życia. Rzeczywista podróż to z kolei materialność drogi, to chrobot kamieni pod butem, to ślady pozostawione przez pielgrzyma. Trudno te wszystkie aspekty ukazać w twórczości malarza, na planie dwuwymiarowego li tylko dzieła.
Dlatego refleksję artystyczną i filozoficzną Wojciecha Kotlewskiego należy traktować całościowo: malarstwo, w trosce o pełnię przekazu, wzbogacone zostaje o ślady materialne miejsc, o pamięć i wspomnienia jego oraz innych ludzi, o szkice, notatki i inskrypcje. Dopiero wtedy możliwe staje się obcowanie z całokształtem losów i historii, których tylko śladem są namalowane wizerunki murów, obrazy przemierzanych przez pokolenia dróg, przedstawienia leśnych ostępów.
Można by w tym miejscu przypomnieć, że natura, otoczenie człowieka bywa tematem malarstwa bardzo często. O ile jednak zazwyczaj jej elementy ukazywane są w sztuce z perspektywy "ekologicznej", to w twórczości Wojciecha Kotlewskiego jest obecna przede wszystkim historia. Zbiór kamieni przywożonych z religijnych sanktuariów oraz, na przykład, ze stron rodzinnych, są oczywiście pamiątkami z pobytu w tych miejscach osób współczesnych, samego artysty albo jego przyjaciół, ale są także, na kolejnym poziomie, śladami życia i losów innych ludzi, nieraz z odległej przeszłości, śladami tych, co budowali romańskie świątynie, jak w Wąchocku (gdzie notabene zachował się na kamiennej ścianie gmerk średniowiecznego mistrza, jego wizytówka, świadectwo obecności), śladami tych, co wznosili zamki, jak w Mirowie na Jurze, tych, co kroczyli w procesjach po Trakcie Królewskim w Krakowie i wreszcie tych, co podążali w swą ostatnią podróż, wystukując chodakami rytm po bruku obozu w Oświęcimiu. Dziś stare bruki wymienia się na nowe, albo - choćby z oszczędności - przenosi nawierzchnię z innych miejsc, burząc kolej historii utrwalonej w kamieniu. Nawierzchnię ulicy Dolnej w Łodzi, tam, gdzie przebiegała granica Litzmanstadt Ghetto, zalewa się asfaltem. Dziedziniec jasnogórski w Częstochowie wyłożono, po usunięciu starej kostki, kamieniem z modernizowanej Alei... Lenina.
Przykłady paradoksów historii. Gdyby kamienie mogły mówić, pewnie potrafiłyby także i śmiać się, i płakać.
Artystę boli także usuwanie wielowiekowych nalotów pokrywających zabytkowe mury, pozbawianie ich oryginalnych historycznych naskórków. Piaskowanie kamiennych elewacji katedr to nieodwracalne niszczenie warstw zawierających pamięć o przeszłości, skuteczne jak zmywanie emulsji z kliszy fotograficznej.
Kotlewskiego interesują kamienie, przede wszystkim te zniszczone i wiekowe, noszące już ślady ludzkiego trudu, emocji, nadziei i cierpienia (jak w epitafium dedykowanym zmarłym na cholerę), bruki schodzone przez królewskie orszaki lub ściany dotykane w ciągu stuleci przez tysiące i miliony zwykłych ludzi. Kamienie są dla artysty jak niemi świadkowie historycznych wydarzeń i ludzkich przeżyć.
Różnorodność kamiennych odłamków, i tych rzeczywistych, podniesionych z drogi, jak i tych namalowanych, jest odbiciem różnorodności dziejów i wielości tradycji.
Kotlewskiego zajmują też i inne naturalne konteksty. Utrwalony na obrazie niepozorny fragment pejzażu to wspomnienie o żołnierzach AK, portret ich rzeczywistej leśnej bazy-kryjówki, na nieszczęście nie dosyć skutecznej. Rozpoznany dzisiaj, otoczony wspomnieniami tych, co jeszcze pamiętają, nabrzmiewa na nowo ludzkimi losami.
Dużo w genezie obrazów Wojciecha Kotlewskiego rzadkiej dziś, uczciwej egzaltacji, zadumy nad meandrami historii, nad ludzką wielkością i małością. Nie można kolekcjonować dróg, klasztornych dziedzińców czy ścian kościołów, ale można je odmalować, centymetr po centymetrze, starając się oddać ich zmęczenie i starość, sportretować je tak, jak portretuje się ludzi. Oczywiście obrazy, poza swoją wartością dokumentacyjną i uczuciową, mają przede wszystkim wartość estetyczną. Ich kolor, światło i faktura stają się niejako odbiciem aspektów życia.
Niektóre z prac zbliżają się swym charakterem do kompozycji abstrakcyjnych, gdy powtarzają, co zrozumiałe, wątki ceglanych konstrukcji czy rytmy ułożonych z kostek bruków.
Osobną wartość stanowią w dorobku Kotlewskiego portrety ludzi - członków rodziny, przyjaciół, postaci znanych i zasłużonych. Jest to spora już galeria osób współczesnych malarzowi, wokół których autor buduje refleksję dotyczącą czasów, w których przyszło mu żyć. Wiele z prac powstało w wyjątkowych okolicznościach, istotnych dla osobistych losów artysty. W eksponowaniu szczególnej relacji pomiędzy człowiekiem i jego czasami w twórczości Kotlewskiego biorą udział także martwe natury. Składniki przedstawieniowe takich obrazów dobierane są nie tylko ze względu na różnorodność kształtów, barw czy faktur. Dla artysty najistotniejszy jest charakter wybranych rekwizytów, stających się znakami czasów, które reprezentują. Twórca maluje martwe natury, które definiują ostatnie dziesięciolecia jako erę przedmiotów, synonimów postępu i komfortu, oraz ich konsumpcji, jako czas mediów i braku bezpośredniego kontaktu między ludźmi. Malarstwo Kotlewskiego jest na wskroś realistyczne, nie tylko ze względu na sposób reprodukowania rzeczywistości, ale też dlatego, że artysta odwzorowuje oryginalne przedmioty ze swojego otoczenia, odnotowuje wizyty w konkretnych, istniejących miejscach. Twórca wyraźnie wskazuje na tradycję, z jakiej wyrasta jego sztuka. To tradycja polskiego malarstwa realistycznego 2. poł XIX wieku; w niektórych pejzażach i portretach widać także wpływy postimpresjonistycznego koloryzmu.
Kamień, który trwa dłużej niż ludzkie życie, cierpliwie przechowuje zarówno radosną, jak i bolesną pamięć o pokoleniach. Faktura naszych losów bywa tak samo chropawa jak powierzchnia starych bruków i murów, jak bruzdy na twarzach portretowanych. Wojciech Kotlewski maluje swoje obrazy z ogromnym szacunkiem dla przeszłości. Dlatego nawet najbardziej banalnych składników rzeczywistości nie odwzorowuje tylko tak, jak się maluje zwykły pejzaż czy martwą naturę, on je maluje tak, jak się pisze ważny dokument.
Dariusz Leśnikowski
KATALOG
|
|
|
|