|
|
Ewa Wojtyniak-Dębińska »
GRAFIKA
Prawdziwym cudem języka sztuki jest nie to,
że umożliwia on artyście tworzenie iluzji rzeczywistości.
(
) Ucząc nas, jak widzieć świat od nowa,
daje nam on złudzenie spoglądania w niewidoczne obszary umysłu (
).
Ernst Gombrich
Twórczość Ewy Wojtyniak-Dębińskiej niewątpliwie realizuje przeczucie austriackiego historyka sztuki.
Jej dorobek obejmuje kilkanaście cykli graficznych wykonanych w rozmaitych technikach. Pojawiają
się w niej charakterystyczne, powtarzające się motywy obrazowe. Razem tworzą rodzaj pejzaży, na
które składają się fragmenty krajobrazu, wizerunki roślin, relikty architektury. Mimo, że artystka
w większości prac na różnych poziomach i w różnym stopniu wykorzystuje fotografię, to nie jest nam
nigdy dane obejrzeć te obrazy w całości i ze szczegółami, w ich obiektywnie uchwyconym kształcie.
Ten dyskomfort pogłębia fakt, że od początku, powodowana intuicją, autorka próbuje także uchwycić
to, co trudno dostrzegalne, nieokreślone, pozwalając, aby nieświadomość wspomagała wydaje się
racjonalny proces tworzenia.
Ewa Wojtyniak-Dębińska poddaje obrazy transformacji, metamorfozom zrazu pozbawiając je jedynie
szczegółów poprzez operowanie mocnym walorem, dzięki zwiększaniu kontrastu czerni i bieli, później
przez wycinanie, ujmowanie fragmentów przestrzeni, wykorzystywanie wycinków pejzażu w nowej
funkcji i w nowych miejscach, dodawanie nowych elementów: linii, płaszczyzn, gestualnych wtrętów.
Zestaw motywów, konteksty, w jakich się pojawiają, także tytuły niektórych cykli i prac (Bez wyjścia,
Pejzaże wewnętrzne, Requiem) wskazują wyraźnie na szczególne nasycenie tej twórczości pierwiastkami
egzystencjalnymi.
Rzeczywistość prac Ewy Wojtyniak-Dębińskiej to świat podzielony, a nawet rozłamany,
pełen antynomii. Możemy w nim odnaleźć egzystencjalne pytania natury ogólnej, ale też, niewątpliwie,
problemy indywidualne, wyrosłe z osobistych doświadczeń, przemyśleń i niepokojów autorki. W wielu
pracach poszczególne fragmenty tej rzeczywistości może i znaki rzeczywistości wewnętrznej człowieka
egzystują na styku, na granicy, na skraju, pozostając wobec siebie w kontraście lub w opozycji. Służą
ewokowaniu takich impresji widoczne w nich liczne granice: natury i cywilizacji, mroku i światła,
potencji (wyrażającej się chociażby w pnących się ku światłu wizerunkach roślin) i upadku, destrukcji,
a także widoki rozmaitych otworów i szczelin, granic dwóch rzeczywistości. Zaprawdę powiadam
wam, wielka jest przepaść między nami a światłem. pisał Zbigniew Herbert.
To jakby przywoływanie
toposu rytuału przejścia, któremu w życiu często jesteśmy poddawani. To pytania o sens i o drogę,
o cel życia wobec wszechobecnej obecności destrukcji i upadku. O wybór. O to, czy jesteśmy w stanie,
będąc przecież częścią natury, tak jak bohater późniejszych grafik artystki drzewo, trwać i pokonywać
trudności. I odradzać się mocniejszym.
Rozwiązania natury ogólnej, nie tylko egzystencjalnej, ale także ontologicznej, ujawniają się poprzez
obecne w wykreowanych przestrzeniach (i na płaszczyźnie prac) symbole kwadratów czy trójkątów,
niosących bogactwo uniwersalnych odczytań, poprzez zestawianie poziomów i pionów (w postaci
odpowiednio zakomponowanych fragmentów pejzażu lub wrysowanych, biegnących w odpowiednich
kierunkach linii), werbalizujących opozycje i wzajemne uzupełnianie się rozmaitych przeciwieństw,
możliwość tworzenia jedni. Intruzi tworzone odręcznie, uproszczone, nieraz geometryczne
elementy rodzą kolejny, plastyczny i symboliczny kontrast z kształtami o charakterze przestrzennym
i realistycznym. Niektóre wywołane konteksty: kształty form (podobnych sakralnym budowlom), wybór
kolorów (obecność błękitu) rodzą refleksje natury metafizycznej, odsyłając do kulturowej przestrzeni,
w której ścierają się ze sobą sacrum i profanum (Świątynie, Totem).
Do tej pory wspomniano jedynie o motywach wizualnych, które bezsprzecznie funkcjonują w przestrzeni
obrazu i mimo dekonstruujących działań artystki są rozpoznawalne. Drugą grupę obiektów stanowią
motywy, które istnieją tylko dzięki zabiegom artystycznym autorki prac, jej sugestiom zawartym np.
w tytułach, podobieństwu do istniejących przedmiotów, a przede wszystkim dzięki sprowokowanemu
działaniu naszej intuicji i wyobraźni, odwołaniom do mechanizmów naszej percepcji, a także, co
ważne, naszej zgodzie na konwencję.
Wyrachowana gra autorki z odbiorcą pozwala nam zobaczyć
i zinterpretować niektóre z motywów jako przecież nieistniejące pejzaże (bo przypominają
rozciągnięte pasma gór czy lasów, brzegi rzek, zarośla krzewów), ujrzeć ludzkie profile (bo wygląd
niektórych drzew przypomina często w detalach ludzkie twarze, a kontury niektórych płaszczyzn tworzą
granice-obrysy ludzkich postaci); iluzję wzmacniają kontrasty światła to ono często, oprócz działania
nastrojo- i symbolotwórczego, jest czynnikiem sprawczym wyobrażeń jak np. w cyklach: Stworzone
światłem, Przemiany.
Artystka w swoich autorecenzjach jasno wskazuje, że istotą podobnych działań jest przełożenie na język
sztuki dociekań dotyczących relacji między percepcją zmysłową a rozumowym interpretowaniem zjawisk.
Interesuje ją poszukiwanie granicy między tym, co należy do świata obiektywnego, rejestrowanego na
siatkówce oka, a tym, co ma charakter subiektywny, narzucony przez umysł. Rozważa na ile, dzięki
nawykom kulturowym i odpowiedniemu nastawieniu, dzięki wykształconym i zachowanym w pamięci
schematom dajemy pierwszeństwo pojmowaniu nad postrzeganiem.
Te refleksje są interesujące, bo dotyczą rozwinięcia tych teorii na dwóch poziomach: zwykłej
ludzkiej percepcji rzeczywistości, nastawionej dzięki zagnieżdżonym w świadomości schematom na
interpretowanie rzeczywistości w określony sposób, i z drugiej strony sposobu interpretowania
świata przez artystę, który nie tylko podobnie jak inni postrzega rzeczywistość, ale także na ten proces
odbioru nakłada uwarunkowany regułami sztuki proces selekcji.
To dlatego niektóre pejzaże są dodatkowo kadrowane, artystka wyławia z całości tylko fragmenty,
które wydają się osobną, autonomiczną wartością, chociażby ze względu na strukturę elementów
kompozycyjnych, występowanie określonych napięć: liniowych, świetlnych czy fakturalnych. Jest to
jakby podwójnie złożone postrzeganie świata.
To także narzędzie artystycznej kreacji. Można by w tym miejscu przywołać historyczne pojęcie klucza
kompozycyjnego, służącego organizacji mechanizmu postrzegania dzieła sztuki w zgodzie z intencją
autora. Manipulacja artysty prowadzi do tego, że wreszcie widzimy to, czego nie ma, albo to, co sam
chciałby, abyśmy zobaczyli. Mami nas sam psychiczny proces odbioru, a jest on jeszcze wzmacniany
przez świadomie użyte środki artystyczne.
Interesujące jest także, w jaki sposób twórczyni powołuje do graficznego życia, a także zestawia ze
sobą, odbicia rzeczywistego świata oraz tego, który stanowi częściowo lub w całości wynik zabiegów
kreacyjnych autorki prac.
Twórczość Ewy Wojtyniak-Dębińskiej jest bardzo konsekwentna. Każde z podejmowanych przez nią
teoretycznych zagadnień rozwijane jest sukcesywnie w obrębie kilku cykli. Istotny dla autorki motyw
relacji między różnymi sposobami percepcji obecny jest najpierw w dziełach, w których czynnik
mimetyczny jest największy. Fotografie fragmentów rzeczywistości, choć przetworzone walorowo,
stanowią podglebie dla działań w technice serigrafii, najbardziej z uprawianych przez graficzkę technik
związanej z reprodukcją rzeczywistości. Jest to etap najsilniej naznaczony materialnym aspektem
rzeczywistości.
Gdy artystka włącza do swych działań zabiegi zwracające naszą uwagę na psychiczne
mechanizmy w procesie odbioru wprowadza elementy technik zdecydowanie bardziej inwazyjnych
(cięcie, trawienie): akwatinty i linorytu. Ten ostatni pojawia się, gdy artystka wprowadza emocjonalny
gest, gdy znika działanie fotografii, gdy trzeba zwrócić uwagę na aspekt kreacyjności i równocześnie
dać dojść do głosu myślom oraz emocjom.
Stopniowo zatem do względnie neutralnych wizerunków przyrody koegzystującej czy rywalizującej
z niestety nietrwałymi i niszczącymi naturę przejawami cywilizacji i obecności człowieka wkradają
się widoczne, celowe ingerencje artystki.
Fragmenty obrazów częściowo wysłaniają woale, pojawiają
się dodatkowe, półprzejrzyste kwadratowe kadry, których zawartość stanowi nową, autonomiczną
wartość, przestrzenie zostają zaburzone, a nawet pozbawione niektórych swoich fragmentów. Z czasem
zanika element oryginalnego obrazu, zostaje przeniesiony w inne miejsce; w nowym kontekście nabiera
nowego znaczenia i staje się budulcem dla nowego obrazu. Od czynnika mimetycznego przechodzimy
do aspektu kreacyjnego, od reprodukcji do sztuki gestu.
W kolejnych cyklach (od Snu o drzewie aż po Gesty), w których wiodącym motywem staje się wizerunek
drzewa elementu natury, ale i uosobienia cyklu życia człowieka mamy do czynienia z podobnym
zabiegiem. Zrazu naturalne, choć ukazane za pomocą wzmocnionego walorowego kontrastu,
rzeźbiarskie portrety drewnianych pni o pomarszczonych korą obliczach w kolejnych cyklach dzięki
wykorzystaniu naszych przyzwyczajeń odbiorczych i odpowiedniego nastawienia przeistaczają się
w sugestywne obrazy ludzkich ciał, by wreszcie przybrać postać syntetycznego znaku, nakreślonego
w artystycznym geście przez autorkę, gdzie nie zachował się już materialnie (ale tkwi tam podskórnie)
pierwotny obraz rośliny.
Filozoficzne i psychologiczne rozważania stojące często u źródeł twórczości Ewy Wojtyniak-Dębińskiej
współbrzmią z jej samodzielną refleksją teoretyczną podejmowaną w licznych tekstach krytycznych.
Są niewątpliwie istotnym składnikiem dzieł, na które przecież patrzeć możemy także jak na obdarzone
szczególnym nastrojem, starannie zakomponowane, spójne dzieła graficzne. Czy to w obrębie całego
cyklu, czy też w przypadku pojedynczych grafik prace zachowują jednolity charakter, mimo wielości
i różnorodności kształtów zaczerpniętych z rzeczywistości przedmiotowej i świata abstrakcji.
Z fragmentami przetworzonych fotografii sąsiadują w nich, nadające charakter metafizyczny, kreacyjne
płaszczyzny o chłodnej palecie barw: szare, błękitne w dekonstruowanych cyklach z lat dziewięćdziesiątych
oraz początków następnej dekady i cieplejsze tony, gdy motywem przewodnim staje się drzewo.
Prace Ewy Wojtyniak-Dębińskiej stawiają rozmaite pytania. Także o wartość sztuki. Bada ona,
próbuje odpowiedzieć, do jakiego stopnia zarówno dla artysty, jak i dla odbiorcy zakotwiczone
w dziełach aspekty materialne oraz psychiczne stają się istotne i decydują zarówno o głębi dzieła,
jak i o jego zrozumieniu. W jakimś sensie odsłaniają nam także relacje między sztuką przedstawiającą
a abstrakcyjną. Ukazują, dzięki czemu możliwy staje się odbiór i akceptacja dzieł, w których emocjonalny
nieprzedmiotowy wyraz psychicznych aspektów twórczości zajmuje miejsce rozpoznawalnych
elementów materialnych. W jaki sposób następuje ich konstrukcja w procesie tworzenia i jak wygląda
mechanizm ich odbioru przez widza.
Na szczęście ta nacechowana analitycznym, spekulatywnym podejściem twórczość jest równocześnie
bardzo ludzka. Egzystencjalne treści, które stoją u jej podłoża powodują, że odbieramy ją jako
wyrastającą z nas samych: z nieustającej potrzeby zgłębiania tego, czego nie widać, i tego, co nie
wiedzieć dlaczego nie daje nam spokoju.
Dariusz Leśnikowski
KATALOG
|
|
|
|