ENG
   PL

Andrzej Stefan Wiśniewski   »
PASTELE





Podróż Pierwsza - Ku Ludziom

Dziesiątki twarzy. Tych mijanych na ulicy i zatrzymanych na chwilę. Twarzy oglądanych w pociągu i spotkanych na dworcu. Zagubionych, zmęczonych, i cicho nieszczęśliwych. Uważnych. Zwyczajnych i zadowolonych z siebie. Znalezionych w barze, zajętych przerwaną rozmową. Albo milczących, pochylonych nad głębokim szkłem. Zmiętych jak nieudany rysunek bądź wygładzonych nieśmiałym uśmiechem. Trochę zawstydzonych.

Narysowanych choćby tylko dlatego, że są. Z wrażliwości na przejawy życia. Z jakiejś, trudnej do zdefiniowania, wewnętrznej konieczności. Także z ciekawości albo z kronikarskiego obowiązku. Dlatego, że już nic nigdy nie zdarzy się ponownie i już nic nigdy nie będzie, jak było.

To są twarze uwiecznione przez artystę w portretach spontanicznych, szybkich i bezpośrednich. Trzeba pracować szybko, jeśli chce się uzyskać portret, a nie obraz; sprawnie uchwycić rysy modela, w trakcie rozmowy dotknąć jego wnętrza i w krótkim czasie stworzyć wizerunek o znamionach psychologicznej prawdy. Można rysować - zrazu węglem, w sytuacji jeszcze nie do końca rozpoznanych możliwości, potem ze świadomego wyboru - pastelową kredką, a wtedy już nie tak gadatliwie i nie drobiazgowo. Na początku linią nerwową i gwałtowną, z czasem miękką i śpiewną.

Dziś z papieru o starannie dobranej barwie spoglądają na nas twarze o czerwonych oczach, żółto-liliowych włosach. Tak samo nieprawdziwe jak prawdziwe. Czy wyczerpuje się w tych portretach wiedza o człowieku, czy rysunki dają pełny jego obraz? Czy odkrywają, o czym rozmawiał artysta z modelem? A może są tylko świadectwem spotkania, dokumentem uważnie i twórczo przeżytej chwili. Tak jak są nim fotografie narysowanych ludzi, którzy trzymają swe portrety albo utrwalone na taśmie wideo ruchome obrazy z nieruchomych sesji rysunkowych. Na ile te zapisy zawierają choć cząstkę tamtego czasu, tamtej chwili, tej krótkotrwałej więzi z osobą, która przez moment została wrzucona w nowy dla siebie wymiar?

To pytanie o tożsamość, o przystawalność rzeczywistego istnienia i jego artystycznego wizerunku. Choć to pytanie trzeba tu postawić, to jednak może się ono obejść bez odpowiedzi. Bo tak naprawdę w tym, co robi Andrzej Stefan Wiśniewski, nie chodzi jedynie i przede wszystkim o portret, materialny efekt twórczej aktywności. Znacznie bogatsze i ważniejsze jest zawsze to, co dokoła tego procesu się dzieje i w rezultacie sam proces. Sztuka w momencie stawania się. Swoiste work in progress. Warunkiem i istotą takiego działania staje się nieustanne poszukiwanie w wędrowaniu, jako konieczny warunek dla odnajdywania kontaktu z drugim człowiekiem i z naturą. Także z samym sobą.

Podróż Druga - Naprzeciw Przestrzeni i Atmosferze

Rozległe otwarte przestrzenie wypełnione powietrzem. Głębia pejzażu aż po odległy horyzont. Leśne przesieki i polany zalane światłem. Droga wśród ostępów wiodąca wzdłuż dalekich perspektyw. Panteizm przyrody.

Natura, której fragment raz daje się uchwycić w szybkim reporterskim sprawozdaniu, a czasem wymaga częstych spotkań w tym samym miejscu. Artysta wraca tam wtedy nie raz, by poznać jej prawdziwe i odmienne oblicza - to rozświetlone słońcem i to spoglądające w zachmurzone niebo, to odziane w gęstwę wiosennego odzienia i to spowite w śnieżną okrywę

. Dla szybkich, sprawozdawczych impresji znajduje energiczną, graficzną w wyrazie kreskę. Jej nieimitacyjna w swej funkcji barwa wzmacnia ekspresję przeżytego pejzażu, ograniczonego często do ukazanych szkicowo wybranych elementów. Wspierają ją w tym zadaniu nie zapełnione przez pastele naturalne powierzchnie papieru; jest to szczególnie przydatne, gdy ten sam fragment natury zostaje portretowany w swej zmienności podczas różnych pór roku i przy rozmaitej pogodzie.

W bardziej drobiazgowych studiach pomocna bywa fotografia, punkt wyjścia dla mozolnego zapełniania podłoża nawet i kilkudziesięcioma warstwami suchej pastelowej kredki. Rysunki lśnią wtedy tysiącem refleksów światła, drżą plamami ruchliwych, kolorowych cieni. Artysta zmienia perspektywę swojego widzenia. Od ogólnych szerokich planów zmierza ku efektownym zbliżeniom, dla uzyskania większej siły wyrazu i ekspresji. Powiększa format swoich wypowiedzi, aby wzbogacić swoją wizję o dodatkowe szczegóły. Zrazu artysta próbował upodobnić "martwą", jak mu się wydawało, kreskę pastelową do kreski węglowej, aby wzmocnić efekt dramatyczny. Potem stopniowo odkrywał możliwości kreatywne pasteli rozszerzając paletę i dochodząc równocześnie do typowych dla tej techniki zestawień barwnych, dalekich od skojarzeń z techniką olejną oraz stosując zróżnicowaną co do wielkości i jakości gamę pociągnięć i dotknięć kredką.

W efekcie jego prace drżą w ciągłym ruchu jak "motyle w ogrodzie sztuki", lśnią błyszczącymi barwami i dźwięczą tonami świateł, oddanymi na usługi pastelowego luminizmu. Artysta nie tylko dąży do muzycznego efektu, ale stara się, aby koncert brzmiał harmonią jak najjaskrawszych tonów o podwyższonym lśnieniu, by był to prawdziwy koncert "na żywo".

Niektóre z prac, ze względu na akcentowanie wielkości, rodzaju i kompozycji plam barwnych zbliżają się charakterem do abstrakcyjnych wypowiedzi bliskim wypowiedziom muzycznym. One też najdalsze są od iluzjonistycznego traktowania koloru, najwięcej w nich barw o wzmocnionej ekspresji wyrazu, więcej też zaskakujących kontrastów barwnych i bardzo subiektywnego ogólnego kolorytu.
Pastelowe pejzaże - kruche i delikatne, szczerze oddające naturę. Tak jak drżymy o jej trwałość, tak samo obawiamy się o to, aby jej obrazy nie osypały się z kartonu wraz z pastelowym pyłem. Bo wtedy spłyną z podłoża zarówno tęczowe barwy i delikatne tony, jak i subtelne światła i przejrzyste cienie.
Podróż Trzecia - Na Spotkanie Czasu Zaklętego w Kamieniu

Duże historyczne miasta. Mniejsze miasteczka o nie mniejszej tradycji. I nieznane mieściny, które szybko mijamy po drodze. W północnej albo południowej Polsce. I na wschodnich kresach Rzeczpospolitej.

W każdym z tych miejsc niewielki rynek, przy rynku parafialny kościół. Jego wieże górują nad dachami domów. W środku barokowe ołtarze rozsadzają wnętrza. Na obrzeżach miasteczka klasztor lub pałac, który dawno zapomniał o swej świetności. Zrujnowane ogrody. Wszystko do zobaczenia i wiele do zapomnienia.

Na pomarańczowych, zielonych lub czerwonych papierach żyją płynne linie, które czynią formy plastycznymi. To uwieczniona szkicowo architektura, utkana z mocno podkreślonych konturów, stanowiących solidniejszy szkielet dla tych, nieco rozchwianych, konstrukcji.

Pionowe dominanty tylko podkreślają statykę i symetrię kompozycji. To, co nadaje życie sennym widokom to kolor, zaskakujące, nienaśladowcze zestawienia ostrych barw: szafirowe albo błękitne dachy i hełmy wież bezpretensjonalnie sąsiadują tu ze ścianami w kolorze burgunda. To wizja sprawnego i wrażliwego kolorysty szanującego linię. I znów zamiast rzeczowej opisowości i klasycznego spokoju - otrzymujemy rodzaj reportażu wspartego poetycką nostalgią.

Uczestniczymy w podróży na spotkanie skamieniałej historii. Na spotkanie zatrzymanego czasu. Ta podróż niedawno się rozpoczęła i ciągle jeszcze trwa ...

Dariusz Leśnikowski






HOME | NOWOŚCI | WYSTAWY | ARTYŚCI | KONTAKT