|
|
Krystyna Matusiak »
MALARSTWO, GRAFIKA
W Krainie Szczęśliwych Ludzi domy są niewielkie i przytulne. Stoją blisko siebie - po sąsiedzku - przy głównej ulicy. Ponad ich kolorowe dachy wyrasta, zbudowana z metalu wieża, podobna do tej, jaką mają w Paryżu. Gdzieniegdzie poustawiano drabiny, tak wysokie, że niemal sięgają wielkiej niebieskiej chmury. W pobliżu rozbili namiot cyrkowcy. Mają bardzo blisko do plaży, której rozgrzany piasek przybrał barwę pomarańczy. Słońce, tak rozpalone, że gorętsze już być nie może, spogląda na wystrzeloną w górę piłkę, która omal nie uderzy w czaszę spadochronu radośnie rozpiętego nad morzem piasku. Pióropusze różnobarwnych palm ożywczym chłodem swych poruszeń zwiastują nadchodzący wieczór. Jeszcze tylko niebo przetnie majestatyczny jak ptak - Concorde unoszący marzenia ludzi do Wielkiego Świata i uliczne latarnie swym ciepłym światłem rozświetlą puste ulice.
Księżyc, który wznosi się nad miasteczkiem ma barwę czerwoną, jak gwiazdy, które swym ponętnym blaskiem konkurują z rozbłyskami fajerwerków, a kształtami, dwuznacznymi i zachęcającymi, zapowiadają kochankom miłosne spełnienie. Sputniki i międzyplanetarne statki dyskretnie uwożą poszukiwaczy nieodkrytego na Planety Równie Szczęśliwych Ludzi.
Za zamkniętymi oczami tych co zostali na dole, w krainie snu, rozkwita fantastyczny zmysłowy świat organicznych, nacechowanych erotyką form, w którym wykluje się z jaja kolejny Szczęśliwy Człowiek.
Ta naiwna, bardzo emocjonalna wizja, bliska dziecięcemu postrzeganiu świata, wyrastająca z marzeń i wyobraźni, ma niewątpliwie swe źródło w gorącej afirmacji życia i jego przejawów. I niewątpliwie stoją za nią wspomnienia wnikliwego obserwatora z podróży do Hiszpanii, Francji czy Niemiec oraz zainteresowania innymi egzotycznymi i starymi kulturami. Ale czy jest tak do końca odbiciem rzeczywistego, przeżytego piękna? Czy czasem w tych najbardziej ukrytych warstwach nie jest w dużym stopniu jedynie wyrazem tęsknoty za tym, czego tak naprawdę nie ma, czego jeszcze nie przeżyliśmy i do czego ciągle dążymy ?
W etiudach i sonatach na temat szczęścia, które komponuje Krystyna Matusiak nie ma ludzkich postaci. Nikt nie przechadza się ulicami, nie wyleguje się na rozpalonej plaży, nie zaznaje chłodu pod hiszpańskimi palmami.
Przyjazne miasteczka z ich małymi radościami. Wielkie miasta - pełne ludzi i równocześnie niezamieszkałe. W takim świecie też można być obcym. Samotnością artysty w rzeczowym i materialnym świecie. Osobnością człowieka tęskniącego za miłością kochanków albo za radościami macierzyństwa.
Artystka już dawno oddaliła od siebie ludzi, traktowanych jako przedmiot zainteresowań plastycznych. Blisko dwadzieścia lat temu jej litografie utrwalały złączone w miłosnym uścisku pary, płótna zapełniały kobiece akty i wizerunki artystów cyrkowych, a jeszcze lat temu dziesięć dokonywała bardzo udanych - oraz dosadnych, pełnych groteskowych obserwacji - charakterystyk ludzkich typów w serii plastycznych kolaży. Ach te baby! krzyczała autorka w tytule pracy i za pomocą kilku namalowanych rekwizytów-emblematów takich jak: "zrobione oko", krzykliwa biżuteria, wyzywająco trzymany w ustach papieros, tworzyła znaczące, satyryczne skróty. Podobnie jak w Pięknotyłej, której atrybutem złośliwie uczyniła, mocno eksponowaną, charakterystyczną część ludzkiego ciała.
Ten sam rodzaj ironii, wspartej techniką trafnego skrótu, odnajdziemy jeszcze tylko w dwu większych pracach - również kolażach - poświęconych bezkrytycznemu przyjmowaniu spauperyzowanego i tandetnego modelu amerykańskiej kultury. Dość wcześnie Krystyna Matusiak stworzyła obrazy wyrażające obawę o utratę własnej kulturowej tożsamości i odrębności.
Wydawać by się mogło, że amerykańska kultura z jej odwagą, barwnością i różnorodnością odpowiada w jakimś stopniu wyobrażeniom o wspaniałej krainie szczęścia. W wyraziście zestawionych motywach artystka eksponuje jednak tylko pozory "wielkiego świata". To co w innych pracach jest jedynie przejawem entuzjazmu, co nadaje walor piękna i blasku, tu - jak choćby srebrne, błyszczące tło - staje się narzędziem kreowania pozorów i blichtru "za jednego centa". Zaledwie w tle majaczą symbole europejskiej kultury: wieża Eiffela i fragment londyńskiego pejzażu.
To tylko dowód na to, jak świadomie i precyzyjnie używa artystka środków wyrazu. Stanowią one wypracowany starannie i rozpoznawalny kod, pozwalający z łatwością odróżnić jej dzieła od innych.
Krystyna Matusiak "chodzi sobie swoimi drogami". Operuje charakterystycznym zestawem motywów, dla których punktem wyjścia jest oczywiście rzeczywisty świat. Opiera się na bezpośredniej percepcji i bardzo emocjonalnym przeżywaniu otaczających zdarzeń. Z mnogości bodźców wyabstrahowuje elementy składające się na obraz. Artystka, co oczywiste, nie reprodukuje natury - konstruuje jedynie jej wyraz za pomocą swoistych znaków plastycznych.
Wybrane przedmioty artystka analizuje i upraszcza, przekształca tak, aby z jednej strony podporządkować ich kształt - bliskiej abstrakcji zasadzie konstrukcji obrazu, a z drugiej, by mogła je zestawiać na płaszczyźnie jako możliwe do identyfikowania symbole, wyrażające istotę poznawanego świata; jak choćby liczne synonimy szczęścia i radości: słońca, latarnie, korony, refleksy cyrku i wesołego miasteczka, albo jak znamiona życiodajnej siły: znaki waginalne, falliczne, te przypominające jaja czy plemniki, bądź emanujące energią formy organiczne. Znaki odnoszące się do obu płci (np. symbole solarne i lunarne) toczą w ukazanym świecie cichą walkę, tak jak pierwiastek żeński z męskim toczą nieustanną walkę w obrębie osobowości artystki.
Ekspresja silnie uproszczonego rysunku, nierzadko ograniczonego do - występującego w autonomicznej roli i niezależnego od plamy barwnej - konturu, porusza naszą wyobraźnię.
W procesie przemian, jakim podlegała jej twórczość, formy realistyczne czy zaledwie aluzyjne często łączyły się z elementami abstrakcyjnymi. W ostatnio podjętych próbach Krystyna Matusiak zbliżyła się do pełnej abstrakcji.
Składniki świata przedstawionego artystka wrzuca w założoną dla obrazu siatkę kompozycyjną. W zależności od możliwości opanowania zrozumiałego konfliktu między żywiołem emocji a chłodem intelektu kształt kompozycyjny może być bardziej swobodny, dynamiczny, bądź podporządkowany geometrycznym regułom kompozycji. W tym drugim przypadku najczęściej schemat przypomina statyczne układy prostych form wertykalnych i horyzontalnych, czasem po prostu regularną szachownicę, której pola zapełniają się uczestnikami estetycznej gry - motywami narracyjnymi obrazu.
W innych przypadkach linie napięć przebiegają wzdłuż linii wertykalnych (wyznaczonych np. przez elementy burzące spokój dzikiej plaży), diagonalnych, bądź tworzą złożony ośrodek kompozycyjny wyznaczony przez dwie ukośnie przebiegające proste, składające się na pochylony kształt krzyża.
Dla ukazania świata swojej wyobraźni artystka wykorzystuje oryginalną perspektywę. Jest to perspektywa dziecięcego widzenia i odwzorowywania świata, perspektywa godząca reguły rzutu równoległego z prawidłami rzutu prostopadłego. Dzięki temu pejzaże - miejskie czy nadmorskie - odznaczają się oryginalną topografią i często przypominają średniowieczne mapy, na których pola geometrycznej siatki, odwzorowującej świat widziany "z góry", wypełnione były - ukazanymi z zupełnie innej perspektywy - pełnymi wizerunkami obiektów leżącymi "jeden nad drugim".
W ten sposób świat znajdujący się w ciągłym ruchu zostaje pokazany statycznie. Elementem, który go dynamizuje, jest kolor
.
Ten wyrazisty środek malarskiej ekspresji to chyba najmocniejszy atut Krystyny Matusiak. Kolor pełni w jej malarstwie i grafice wieloraką rolę. Aż trudno uwierzyć, że to bogactwo osiągnięte zostaje przy użyciu bardzo w sumie ograniczonej palety.
Kolory są żywe, świeże i intensywne, o ogromnej sile wyrazu, z których najbardziej odważne wydają się być gorące oranże. O ich doborze decyduje w większym stopniu ich walor dynamiczny, niż możliwości obrazowania. Kolor bywa także wsparty, i to zarówno w obrazach olejnych jak i w grafikach, ekspresyjnym działaniem faktur. Niektóre płaszczyzny barwne wybiegają optycznie bardziej do przodu, inne pozornie się cofają, dając w efekcie rodzaj barwnej perspektywy.
Kompozycja barwna opiera się często na kontrastach kolorów dopełniających, które stanowią strukturę obrazu i równocześnie są narzędziem organizacji dzieła na innych jego poziomach.
W jednym z ostatnich obrazów Krystyny Matusiak układ wyrazistych stref kolorystycznych rytmizuje całą kompozycję, w której ciemniejsze akcenty wyznaczają diagonalne kierunki napięć. Całość, jak się wydaje, oddaje w ten sposób - trudny do uchwycenia - rytm uderzeń promieni słońca. Jest także rodzajem refleksji nad wpływem słonecznego światła Południa na jakość i intensywność barw, które w tym obrazie zostają rozbielone i przygaszone.
Kolor w tej twórczości może być więc i formą, i tematem.
Razem ze światłem jest także w stanie powiedzieć wszystko o jakości danej rzeczy. To dlatego na obrazach artystki palmy promieniują, słońca i gwiazdy otacza jakaś tajemnicza radiacja, fasady domów emanują miękkim, pełnym blasku światłem. Dynamizm kolorów staje się dynamizmem obiektów. Żywość kolorowych plam, energia radosnych i błyskotliwych - niczym u Joana Miró czy Wassilija Kandinsky'ego - form, urzekają natychmiast.
Od kilku lat próbuje jednak artystka powściągnąć nadpobudliwość swojej wybujałej palety. Szuka bardziej subtelnych kolorów, dąży - także w zakresie kompozycji - do większej dyscypliny, do osiągnięcia stanu wyrafinowania i wyciszenia tonu.
Coraz częściej tworzy kompozycje utrzymane w jednej, zdarza się że nadspodziewanie ciemnej, tonacji kolorystycznej. Już w barwnej szacie "miasteczek zrodzonych ze snów", a później w obrazach "kosmicznych", których kanwą stały się "podróże po krainie wyobraźni artystki", mimo mocnych dominant kolorystycznych w obrębie zasadniczych motywów tematycznych i kompozycyjnych, wykazuje autorka - przynajmniej w sferze drugiego planu -zainteresowanie działaniami bardziej stonowanymi i mniej ekspresyjnymi.
O stosunku artystki do koloru - w przekroju całej jej twórczości - można by powiedzieć, że gra barwnymi frazami komponowanymi na kształt muzycznych utworów. To odwołanie się krytyka jej sztuki do sfery muzyki nie jest bezzasadne. I pojawia się nie tylko wtedy, gdy w swojej odautorskiej wypowiedzi artystka akcentuje fascynację dziełem Strawińskiego i podkreśla jego inspirującą rolę dla powstania malarskiego cyklu.
Muzyczność obrazów i grafik Krystyny Matusiak tkwi w strukturze prac. Jest wyczuwalna w rytmie form i w organizacji stosunków barwnych.
Jakaś muzyka pobrzmiewa także w atmosferze egzotycznych pejzaży, hiszpańskich plaż, paryskich ulic. Można by powiedzieć, że pędzlem i farbą komponuje artystka słoneczne sonaty, rylcem - etiudy księżycowych wzruszeń.
Twórczość Krystyny Matusiak hołduje nie wolnej od elementów figuratywnych lirycznej abstrakcji aluzyjnej czy też ekspresyjnej abstrakcji. Zdarza się, że artystka odchodzi od półfiguratywnej gwałtownej ekspresji kolorów i form w kierunku bardziej racjonalnego królestwa abstrakcji czystej. Opowiada się też o niej (tak chcą krytycy), że za poduszczeniem szatana kokietowała nawet Neue Wilde.
Niezależnie od tego, który z nurtów sztuki współczesnej się do tej twórczości przyznaje, jedno nie ulega wątpliwości: jest to jedna z najbardziej oryginalnych wypowiedzi - nie tylko łódzkiego - środowiska plastycznego ostatnich dwóch dekad. To dzieło autentyczne, godzące harmonijnie wewnętrzną potrzebę ekspresji z zewnętrznym wyrazem artystycznym.
By wniknąć w ten nieznany świat, trzeba szukać klucza, który leży na styku intuicji, będącej w stanie dotrzeć do emocjonalnego świata twórcy, i racjonalizmu, leżącego u źródeł abstrakcyjnej formy obrazów.
Twórczość Krystyny Matusiak to fenomen wyobraźni bezkompromisowo przełożony na język rysunku i koloru.
Dariusz Leśnikowski
|
|
|