|
|
Ewa Latkowska-Żychska »
Małe formy
Na Małe formy złożyły się wiersze wybrane z tomiku Wiersze nienamalowane (2004) i Zielone
pojęcie (2014) oraz kolekcja papierów czerpanych metodą japońską (2004-2014).
Japońska metoda czerpania papieru wymaga umiejętności warsztatowych. Należy posiąść wiedzę,
jak przygotować materię, z której będziemy czerpać, a potem trzeba praktykować, praktykować, praktykować.
W moim przypadku, obok określenia metoda japońska powinno się pojawić uzupełnienie:
technika własna. Papier japoński to precyzja wykonawcza ugruntowana historią. Moje papiery to niepokorność,
która kazała mi skręcić japońską metodą do świata malarskiego. Moja niepokorność została
mi przez mistrzów wybaczona, a nawet doceniona. Dwa razy moje książki z japońskiego papieru
zrealizowanego metodą własną otrzymały wyróżnienie w międzynarodowych konkursach Oshima
World Handmade Picture Books Contest 2002 i 2004 zorganizowanych przez Oshima Museum of
Picture Books w Japonii. Moja książka znajduje się także w kolekcji Museum & Library of Musashino
Art University w Tokio.
Pracuję głównie w małej pracowni na wsi. W trakcie procesu realizacji papierów moją paletę
stanowią wanienki z kolorową zawiesiną. Pędzlem stało się sito do czerpania. Obraz nie powstaje
na podłożu, lecz równocześnie z nim. Staram się kształtować materię tak, aby z jednej strony stała się
posłuszna mojej woli, a z drugiej nie blokowała dostępu intuicji tak jak działa natura. Akt twórczy
jak zawsze w sztuce i tutaj jest bardzo istotny. Papier daje możliwości powoływania obrazu sposobami
podobnymi do tych, które kształtują naturę. To rytm, ruch i czas. To możliwość zaczerpnięcia
z zależności, którym podlegają gnane po niebie chmury, trawy czesane wiatrem, skały na których czas
powolnie odkłada swoje ślady. Podoba mi się współdziałanie z naturą i zgrzebna prostota tego, z czego
papier się tworzy.
W moim rozumieniu drogą do sztuki jest dar obserwacji i świadomość tego, co się widzi.
Lubię pracować otoczona naturą. Pejzaż sprzyja refleksji, pozostawiając w nas obrazy, które później
zostają uwolnione w akcie twórczym.
Wiersze to dla mnie również rodzaj uwolnienia refleksji. W swojej twórczości dążę zawsze do
syntezy, dlatego jest mi bliskie poszukiwanie lapidarnych rozwiązań malarskich i poetyckich.
Ewa Latkowska-Żychska
Tkanina istnienia
Prace Ewy Latkowskiej-Żychskiej to kompozycje obdarzone ogromną urodą, ewokujące rozliczne pola semantyczne.
Mimo że nieprzedstawiające, są na tyle sugestywne, że pozwalają na rozpoznawanie licznych źródeł inspiracji. Odbija się
w nich całe piękno natury. Niewątpliwie odnajdziemy w nich echa otaczającej nas przyrody, ale czujemy też, że nie jest
to tylko plastyczna interpretacja elementów pejzażu i ich powidoków, ale akt nasycony niemal panteistycznym zachwytem
nad przejawami życia oraz szacunkiem i pokorą wobec wspaniałości dzieła stworzenia. Motywy obrazowe utrwalone
w ręcznie czerpanym papierze przywołują zatem nie tylko rzeczy bliskie, te dostępne na wyciągnięcie ręki, wzruszające
swoją delikatnością i kruchością, ale też i różnorodne symbole słoneczne i lunarne podobnie jak w jej wierszach, w których
jest i wzruszenie nad rzeczami tak małymi, jak śmierć ćmy, i zdumienie ogromem wszechświata.
Warstwy rozdrobnionych,
barwionych włókien, rozlewając się na płaszczyźnie, przywołują obraz nadrzecznych szuwarów, skoszonych połaci traw na
łące, brzozowych zagajników, piędzi ziemi odwróconych przez lemiesze; zobaczymy w nich jednak także plamy i wybuchy
na Słońcu, zamglony woal, jakim otoczony bywa księżyc, warstwy chmur zakrywające obiekty na niebie. I gdy uprzytomnimy
sobie, jak powstają papiery, w których zaklęte zostają te obrazy, to odnosimy wrażenie, że to nie rozmoczone włókna
i pigmenty je tworzą, ale że to artystka czerpie bezczelnie z darów natury zagarnia sitem bezpośrednio z błękitu nieba,
pożycza szarości z tafli wody, kradnie zieleń z traw, dorzuca jarzący się oranżami kawałek słońca i chłodne srebro z księżyca,
miesza wszystko w odpowiednich proporcjach lub zszywa je w niepowtarzalny patchwork magicznymi gestami. Złożone
z ulotnych składników elementy kompozycji biorą się z obserwacji świata, mają swój konkret w świecie zewnętrznym, ale są
też niewątpliwie odbiciem świata przeżyć artystki. Obraz jest równocześnie zapisem jej emocji i refleksji.
Ten sposób kontemplowania życia w najrozmaitszych przejawach jest drogą wiodącą do osiągnięcia stanu
szczęśliwości. Zapis stworzony z barwnych znaków wrośniętych w strukturę papieru czyta się, jak czyta się księgę.
W lirykach Ewy Latkowskiej-Żychskiej przejawy natury mają wieloaspektowy wymiar: mrok jest aksamitny w dotyku, cisza
odznacza się miękkością, głos jest materialny, a myśli mają kolor. W dziele plastycznym znaki także składają się na język
złożony z szelestu liści, poszumu traw, pomruków burzy, echa dalekich wulkanicznych eksplozji. Być może zapisany został
w nich czyjś los, być może jest to opowieść o przeznaczeniu. Być może jest to zapisana w znakach natury pieśń fado.
Płaska powierzchnia japońskiego papieru kryje w sobie głębię. Przestrzenność tworzą nakładające się na siebie rozlewnie
warstwy zabarwionych włókien. Pogłębiają to wrażenie różnice fakturowe uzyskane dzięki wprowadzeniu do materii
różnorodnych naturalnych dodatków.
Prace cechuje szlachetna prostota, a przy tym mają one przyciągający uwagę i oferujący bliskość kontaktu organiczny
i biologiczny charakter. Wszystkie te cechy ujawniają się w tej twórczości na wielu poziomach. Ich wielopłaszczyznowość
ma tu i dosłowne, i przenośne znaczenie.
Nie chodzi tu tylko o naturę przywoływanych motywów obrazowych, także ich tonacji kolorystycznych kojarzących
się z barwami przyrody. To nie tylko fakt występowania w pracach płynnych form podobnych do biologicznych, zarówno
tych zbliżonych do owali, jak i ostrych klinowatych, wdzierających się w płaszczyznę układu, by zaburzyć ustalony porządek,
lub odwrotnie, by wyznaczyć rytm kompozycji; za ich sprawą dokonuje się artystyczny akt symbolicznego oddania biologicznych
sił związanych z cyklicznym procesem narodzin i trwania, zdarzeń inicjujących egzystencję, symbolicznych źródeł
życia, także natury seksualnej.
To również, a może przede wszystkim, oczywista organiczność materii, z której zbudowane są płachty papieru. To dotykalność
zmiażdżonych i rozmoczonych włókien kozo oraz wtopionych w nie czasem innych organicznych wtrętów śladów
przenikającego materię unerwienia, to niewykończenie postrzępionych brzegów papieru i ich pozorna nietrwałość.
To wreszcie naturalność procesu ich powstawania, swoista ręczna robota, to miejsce mała pracownia na wsi, gdzie
najpierw w specjalnych naczyniach rodzi się, a potem wysycha na słońcu papier. Chciałoby się powiedzieć, że obcujemy
z rodzajem jakiejś specyficznej, spektakularnej ekologii.
Niektóre prace, przypominające preparaty mikroskopowe albo przekroje warstw ziemi, mogą być świadectwami
ludzkiej dociekliwości, kolejnych poszukiwań poszerzających naszą wiedzę o świecie, bezradnych jednak wobec ogromu
i złożoności fenomenu istnienia. Nie da się tak opisać świata, jak nie da się całkowicie zapanować nad ścieżkami, którymi
podąża rozlewająca się na sicie barwna papierowa masa, z której i w której artystka kreuje swe dzieło. Stykają się w nim
ostatecznie zamysł, spekulacja i kontrola z intuicją, przypadkiem i nieprzewidywalnością. Jak w rzeczywistym świecie spierają
się ze sobą porządek i nieporządek trzymane w ryzach przez rytm.
Liczne kompozycje zwracają uwagę na antynomiczność różnych zjawisk opozycyjne kształty i zestawienia kolorów,
odwracanie form zdaje się wskazywać na funkcjonowanie uzupełniających albo znoszących się fenomenów w przyrodzie.
Triadyczne kompozycje podkreślają dialektyczność i cykliczność procesów.
Ewa Latkowska-Żychska kultywuje tradycyjną japońską metodę wytwarzania papieru. Powstaje on w złożonym
procesie produkcji z wewnętrznej kory drzewa z rodziny morwowatych kozo, oczyszczonej, moczonej i rozbijanej aż do
uzyskania konsystencji papki. Podczas czerpania sito zanurza się wiele razy w zawiesinie włókien, przez co odkładają się one
w kilku warstwach, aż do osiągnięcia pożądanej grubości.
Polska artystka nie dzieli aktu kreacji na dwa etapy: technologiczny, w którym powstawałby sam papier, i twórczy,
w którym dokonywałaby ingerencji malarskich w przygotowanym podłożu. Akt twórczy w opracowanym przez nią procesie
dokonuje się już od pierwszego zagłębienia sita. Artystka dopełnia dzieła, zanurzając je po wielokroć w kolejnych barwnych
roztworach, uzupełniając papier o następną porcję zawiesiny.
Równocześnie kolorowe składniki powstającego dzieła łączą się ze sobą, w sposób na ile to możliwe kontrolowany;
twórczyni używa przy tym szablonów, multiplikuje i modyfikuje wykorzystane motywy obrazowe. Wszystko odbywa się
jednakże nie bez przyzwolenia intuicji na działanie ożywiającego przypadku.
Charakter włókien, z których złożony jest papier japoński, sprzyja absorpcji farb i barwników. Uzyskany materiał
intensywnie wchłania kolory. Powstają kompozycje nasycone i żywe. Odznaczają się przy tym intrygującą przepuszczalnością
światła, czemu sprzyja naturalna przejrzystość włókien kozo.
Odniesienia do japońskiej kultury nie dotyczą jedynie technologicznych aspektów wytwarzania papieru. Ujawniają
się z całą mocą w szczególnej atmosferze prac, w urzeczeniu zjawiskami wydawałoby się prozaicznymi, w próbach zatrzymania
na wieczność zjawisk chwilowych, ulotnych, w adekwatności położenia elementów budujących dzieło, w zwięzłości
przekazu, w chęci oddania istoty rzeczy za pomocą kilku trafnie dobranych motywów obrazowych. Papiery artystyczne Ewy
Latkowskiej-Żychskiej są jak plastyczne odpowiedniki japońskich haiku. Te cechy obecne są także w jej poezji. Mimo, że wiersze
formalnie nie przypominają japońskich miniatur literackich, to jednak swoim charakterem wyraźnie się do nich zbliżają.
Zarówno prace plastyczne, jak i poetyckie są bardzo intymne i osobiste. Równocześnie jednak ich delikatna materia
jest w stanie udźwignąć problemy uniwersalne, dotykające naszego stosunku do świata oraz pobudzać do rozmyślań natury
egzystencjalnej.
Papiery tworzą cykle, ujęte bywają w księgi; wszystkie doświadczenia i będące ich odbiciem obrazy składają się na
intymny, bogaty choć oczywiście nigdy nie skończony przekaz, stanowią indywidualną próbę ujęcia w całość przejawów
zdumienia i zachwytu nad istnieniem.
Trudne niekiedy do zaklasyfikowania dzieła Ewy Latkowskiej-Żychskiej wpisują się niewątpliwie w interdyscyplinarny
nurt poszukiwań artystycznych zawierają i pierwiastek spontaniczności rysunku, i walor rozlewności gestu malarskiego,
i niekiedy przestrzenność dzieł rzeźbiarskich. Jej papierowe unikaty, rozszerzając co prawda granice dyscypliny, pozostają
jednak ciągle przykładami oryginalnej tkaniny artystycznej, w której organiczne włókna nakładają się na siebie i przenikają,
tworząc materiał pełen trwałości, elastyczności i piękna, o którym Japończycy mówią, że stanowi dar od Boga.
Dariusz Leśnikowski
KATALOG
|
|
Kolory szczęścia
Szczęście ma kolor błękitu,
za którym wędruje wzrok
i wraca.
Szczęście ma kolor
obłoków
żółtych od światła,
które je rysuje.
Szczęście ma kolor
zielony od wiatru
zakochanego w brzozach,
których liści dotyka.
Szczęście ma kolor
cienia wracającego myślą,
że szczęście
ma kolor.
|
|