|
|
Krzysztof Cichosz »
PORTRETY - fotoinstalacje wybrane
Krzysztofa Cichosza "humanografia angażująca"
Istotnym źródłem refleksji, a przy tym ważnym
składnikiem obrazowym w twórczości Krzysztofa Cichosza
jest niewątpliwie człowiek. Artysta stale dopracowuje
jego portret, ale nie portret w tradycyjnym tego słowa
znaczeniu. Nawet wtedy, gdy z obrazu fotograficznego
wyłania się twarz pojedynczej postaci, to mamy prawo
powiedzieć, że jest to portret zbiorowy. Portret ludzkich
doświadczeń, ambicji i namiętności, świadectwo prawdy
i pozoru o nas wszystkich. Wypowiedź o naturze człowieka
i będącej jego dziełem kulturze.
Jeśli w pracach rozpoznamy osobę samego artysty,
ludzi i wnętrza z jego własnego otoczenia, to zdajemy
sobie sprawę, że stajemy nie tylko naprzeciw obrazu jego
prywatnych doświadczeń, ale także wobec - co najmniej
- wizji pewnego pokolenia, z którym możemy się
identyfikować. Idąc dalej w naszych refleksjach, musimy
przyznać, że w każdym pokoleniu wspomnienia bywają
podobne: dom wypełniony znajomymi przedmiotami,
rodzina z tłumem prawdziwych i "przyszywanych" krewnych,
dom, wścibscy sąsiedzi, szkoła z traumą codziennych obowiązków,
przyjaciele lat dziecinnych i wspólnicy dorosłości,
frazesy polityków w konfrontacji z prozą codziennego życia.
Radości i rozpacze. Świadomość i nieświadomość, wiedza
i niewiedza, prawość i podłość - wspomnienie tego
wszystkiego, co nas ukształtowało i z czego jesteśmy.
I wreszcie ta szczególna atmosfera, czasem wracająca,
pojawiająca się w najmniej oczekiwanym momencie -
przywołana przez echo z przeszłości: znajomy zapach,
dawno nie słyszane słowa, starą fotografię. Déja vu. I zaraz
potem zagnieżdżający się na chwilę w piersiach chłód -
żal za umykającym czasem.
Cykl takich obrazów będzie na pewno zawsze
Metryką świadomości artysty. Ale, w pewnym sensie, jest
to także nasza metryka świadomości, nasza, bo wyrosła
z podobnych doświadczeń.
Jedynie ten, oraz kolejny (Po-reportaże), cykl fotografii
Krzysztofa Cichosza złożony jest z "tradycyjnych",
choć poddanych dodatkowym zabiegom, fotografii.
Późniejsze, bardziej spektakularne wypowiedzi zwane
Fotoinstalacjami, składające się z kilku współbrzmiących
ze sobą w przestrzeni warstw przezroczystego materiału
fotograficznego i zapełnionych przemyślanymi kompozycjami
znaków-rastrów, wystawiają nasze zmysły,
wrażliwość i intelekt na próbę. Kreując za ich pomocą
zbiorowy portret nas wszystkich, przywołuje artysta echa
rozmaitych doświadczeń - wydarzeń współczesnych
i dawnych śladów aktywności człowieka.
Czy byliśmy kiedyś inni? Gorsi? A może lepsi?
Mądrzejsi jako ludzie? Obok kompozycji, które budują
wizerunki niedawnych ikon kina i pop kultury, pojawiają
się cytaty z kanonu sztuki romantycznej albo motywy
pradawnych naskalnych rytów i malowideł. Obok europejskiego
pejzażu kulturowego rozpoznamy kulturowy
krajobraz Indii, Australii czy Afganistanu. Obok świadectw
egzystencji człowieka na Ziemi dostrzeżemy odbicie
śladów człowieka na Księżycu, bo przecież i tam człowiek
zaznaczył już swoją obecność. Rozmaitość takich motywów
występuje nie tylko w świecie przedstawionym
rekonstruowanych przez nas w procesie zmysłowym
i intelektualnym wizerunków, ale także w adekwatnych
do budowanego komunikatu rastrach, gdzie dostrzeżemy
elementy różnych języków budujących przestrzeń semiotyczną.
Istnieje jednak wspólna perspektywa, w spójny
sposób zbliżająca te pozornie oddalone od siebie wątki.
Jest to szeroki horyzont ludzkiej kultury i cywilizacji.
Artysta eksploruje dziedziny filozofii, religii, mitów, obszary
życia społecznego i politycznego. Prezentuje z jednej
strony wielowymiarowy dorobek ludzkości, a z drugiej
świadectwa barbarzyństwa, niweczące w jednej chwili
kulturową spuściznę wieków i tysiącleci.
W "hybrydowych" portretach filozofów odbija się
przekonanie o cząstkowości naszej wiedzy i świadomości,
choćbyśmy nie wiem jak mocno byli przekonani o naszej
wszechwiedzy i nieomylności. Portrety filozofów, aspirujących
przecież do tego, aby w naszym imieniu zgłębiać
całość wiedzy o istocie rzeczywistości, zestawione z elementów
wielu postaci, w ironiczny sposób komentują
nasze wysiłki. Wobec mnogości impulsów, doświadczeń
i komunikatów, znacznie łatwiejszego - ale tak naprawdę
przerastającego możliwości naszej percepcji - dostępu do
coraz bardziej szczegółowej i wyspecjalizowanej informacji
nasza mądrość i kompetencja okazują się niewystarczające.
Chcieliśmy powiedzieć o czymś "w pełni" i że "na pewno",
a czujemy się zdezorientowani i bezradni.
Twórczość Krzysztofa Cichosza jest podwójnie
"ludzka"; nie tylko dlatego, że odwołuje się do obrazu
człowieka i jego dzieł, ale także dlatego, że dotyka kwestii
wspólnych dla nas wszystkich. Artysta prowadzi dialog, ale
nie z konkretnymi obrazami, lecz z problemami. Krzysztof
Cichosz nie daje przy tym gotowych rozwiązań, nie poucza
i nie przekonuje o swej nieomylności. Próbuje wyjść poza
znaną przestrzeń i anektować nowe terytoria, stawiając
pytania. Wskazując na paradoksy, które rządzą danym
wycinkiem świata, pokazuje, że zdaje sobie sprawę
z zależności wielu ludzkich postaw i czynów od specyficznego
dla danego czasu kontekstu.
Warto przyjrzeć się przez chwilę strategii, jaką
Krzysztof Cichosz stosuje w swoich artystycznych poczynaniach.
Jest ona widoczna już na poziomie - chciałoby
się powiedzieć organicznej - struktury wykonanych przez
niego instalacji. Najmniej złożone elementy rastra splatają
się w nich jak neurony, z kolei tkanki kolejnych warstw
kompozycji, nakładając się na siebie jak cieniuśkie mikroskopowe
preparaty lub tomograficzne obrazy przekrojów
mózgu dają w efekcie obraz, który jest jednak tylko
zewnętrzną uchwytną formą całego intelektualnego
procesu i myśli stojącej w tle.
Krzysztof Cichosz próbuje wpłynąć na zmianę
naszego sposobu postrzegania świata. Budując np. obraz
potęgi władzy, jej politycznego interesu, hipokryzji i zła,
jakie rodzi, nie tworzy komunikatu, który byłby w bezpośredni
sposób zaangażowany, nie tworzy indoktrynującego
propagandowego plakatu, wręcz przeciwnie, korzystając
z bliskiego podjętemu tematowi zestawowi znaków kreuje
przekaz, na ile to możliwe, neutralny. Zaskakuje fakt, że
obraz "rozstrzelanego" w Afganistanie skalnego wizerunku
Buddy, w ujęciu przypominającym człowieka w tumbie
grobowej, czyni tak samo mocne wrażenie, jakie czyniłby
widok rannych i zabitych żołnierzy na polu walki. Zestawiając
wizerunki czołgów z tekstem Powszechnej Deklaracji
Praw Człowieka artysta jest tak samo skuteczny, jak medialny
krytyk piętnujący pełną hipokryzji imperialną i reżimową
politykę wielkich mocarstw. Pokazuje, na ile pobożne życzenia
sformułowane na papierze znajdują odbicie w praktyce.
Artysta nie poddaje faktów prostej negacji. Bezpośrednia
wypowiedź "na tak" lub "na nie" byłaby zbyt
oczywista, uchwytna dla widza od pierwszego rzutu oka.
Tu widz musi złożyć w całość elementy struktury, pokonując
nie tylko niespodzianki, wynikające z zastosowanej techniki,
ale także podążając przez kolejne warstwy skojarzeń.
Wszystko zależy od naszej kompetencji kulturowej, otwartości
i wrażliwości. Artysta, aranżujący całą sytuację, zdaje
sobie sprawę, że postrzeganie tego samego faktu przez
kolejnych odbiorców może być różne i zależne od subiektywnej
wizji każdego oglądającego.
Sposób, w jaki postrzegamy świat, czyli aspekt
zmysłowy, estetyczny wiąże się ściśle ze sposobem
naszego funkcjonowania w świecie, a więc aspektem
politycznym. Tym samym, jak podkreśla francuski filozof
Jacques Ranciere, każda sztuka jest polityczna.
Czy twórczość Krzysztofa Cichosza jest twórczością
polityczną? A jeśli tak, to w jakim sensie i do jakiego
stopnia?
Ta twórczość, będąc "postpolityczną", rezygnującą
z atrybutów sztuki w oczywisty sposób zaangażowanej,
jest niewątpliwie także polityczna, ale nie w tradycyjnym
znaczeniu tego słowa. Już na samym początku swej artystycznej
działalności Krzysztof Cichosz zrezygnował z tego,
co mogłoby budować jego reputację li tylko jako zaangażowanego
społecznie i interweniującego dokumentalisty.
Równocześnie nie zmienił przekonania, że powinnością
artysty jest "zajmować stanowisko".
Pozwala nam to zaliczyć jego prace do przykładów
sztuki angażującej, tzn. takiej sztuki, która - definiując za
Pawłem Mościckim i jego Polityką teatru - poświęca się
spektakularnym poszukiwaniom artystycznym, ale nie
przestaje równocześnie pragnąć skutecznego oddziaływania
na całą przestrzeń symboliczną, takiej, która jest skuteczna
politycznie czy społecznie, ale jest także artystycznie
wyrafinowana. Zawiera ona w sobie idee sztuki zaangażowanej,
ale się od niej różni.
Działanie, jakiego podejmuje się Krzysztof Cichosz,
wpływa na zmianę obowiązujących granic tego, co można
dostrzec, wypowiedzieć i usłyszeć, oraz tego, co nie mieści
się w horyzoncie naszego doświadczenia, wyznaczającego
granice poznania i działania w określonym polu społecznym.
Ranciere nazywa to "podziałem zmysłowości", "dzieleniem
postrzegalnego". Polityczność sztuki polega więc m.in. na
tym, że oddziaływując na sferę zmysłową, może ona pokazywać
coś, co dotychczas nie było dostępne naszym oczom,
z czego nie zdawaliśmy sobie sprawy, co przed nami ukrywano.
Tym samym problem wkracza w obręb społecznej
dyskusji. Sztuka taka nie musi zatem - i tak jest w przypadku
twórczości Krzysztofa Cichosza - podejmować społecznych
i politycznych kwestii w tradycyjnym rozumieniu tego słowa.
Nowa "polityczność" jego sztuki leży często w kompozycjach
bardzo dalekich od sfery polityki, wyłania się z tematów
i obrazów pozornie zupełnie z nią nie związanych.
Łódzki artysta tworzy wielopłaszczyznową wypowiedź
angażującą widza, który przedziera się przez
warstwy rozmaitych skojarzeń, wiążących np. charakter
i wymowę zastosowanego rastra z wypadkowym efektem
ikonicznym oraz wywołaną tym zderzeniem refleksją.
Stosując oryginalną, skomplikowaną technikę
Krzysztof Cichosz dekonstruuje obraz, ale nie po to, by go
po prostu zanegować, ale po to, by wyjść poza proste
"opowiedzenie się", by nie pozostawać nadal w związku
z sytuacją wyjściową, by raczej iść w stronę aktywności
służącej wypracowaniu nowego języka i - równocześnie -
nowego typu relacji między sztuką a przestrzenią społeczną.
Artysta w obszarze estetyki próbuje podważać i zmieniać
język używany do opisywania naszego życia, wpływając tym
samym na pojawianie się w polu społeczno-politycznym
następnych kwestii, kolejnych pytań i nowych rozwiązań.
Krzysztof Cichosz, rozbijając obraz na kilka warstw
rastrów, wkracza na nowy obszar: nie tylko z dwuwymiarowej
powierzchni obrazu podąża w trójwymiarową przestrzeń
instalacji, ale przede wszystkim kieruje się, pociągając nas
przy tym za sobą, ku nowym zakątkom przestrzeni kultu-
-rowej. Pokonuje ograniczenia traktowanej "odtwórczo"
fotografii, aby wejść w przestrzeń refleksji o charakterze
istotnego kulturowo dyskursu.
Dariusz Leśnikowski
KATALOG
Fotoinstalacje są otwartym cyklem samodzielnych obiektów, zrealizowanych
metodą, nad którą pracuję od końca lat osiemdziesiątych. Każdy
obiekt składa się z wielu elementów, wykonanych z transparentnego materiału
fotograficznego, zamontowanych przestrzennie w kilku warstwach (od trzech
do pięciu, najczęściej w czterech).
Podstawę ich realizacji stanowią "obrazy archetypy" zaczerpnięte
z otaczającej nas ikonosfery: podręczników, encyklopedii, gazet itp... Obrazy
te poddaję złożonemu procesowi destrukcji konstruktywnej, rozkładając
je przez specjalnie zaprojektowane "rastry" (struktury graficzne) na wiele
elementów z materiału transparentnego. Po zmontowaniu w przestrzeni
elementy te tworzą duże obiekty - "prawie" abstrakcyjne. Pierwotne obrazy
możliwe są do odczytania tylko po znalezieniu odpowiednio odległego
punktu widzenia - dzięki syntetyzującej właściwości umysłu oglądającego...
Z derzając symboliczność wybranych "obrazów-archetypów" z symboliką
destruujących je "rastrów", staram się zachęcić odbiorcę do podążania śladem
mojej refleksji o otaczającym nas świecie...
Krzysztof Cichosz
fotoreportaż ze spotkania
|
|
|
|