 |
|
Magda Soboń »
OBIEKTY PAPIEROWE

MAGDY SOBOŃ OSWAJANIE ŚWIATA
Gdy stajemy przed którymś z Listów miłosnych Magdy
Soboń, czujemy się trochę tak, jak odkrywcy oglądający
egipskie hieroglify albo reliefowe fryzy pradawnych mieszkańców
Ameryki. Zdajemy sobie sprawę, że mamy do
czynienia z komunikatem ubranym w specyficzną formę.
Wpatrujemy się weń, próbując odgadnąć jego treść, oraz
przeniknąć istotę kodu decydującego o formie przekazu.
Czy kompozycje Magdy Soboń coś konkretnie znaczą?
Wiemy, że pierwsze prace reprezentujące ten cykl były inspirowane
osobistymi doświadczeniami artystki, rzeczywistą
mailową korespondencją. Trudno oczekiwać, że prace stanowią
dokładne jej odwzorowanie, choć dla uzyskania artystycznego
efektu twórczyni musiała opracować jakiś logiczny
algorytm służący stworzeniu przekładu. Nieważne, czy
ma on spójną, wyspekulowaną strukturę, czy też jest tylko
swobodnym, emocjonalnym przetworzeniem pierwowzoru.
Trudno domagać się od artystki, aby dawała nam okazję do
poznania jej intymnych sekretów; powinniśmy się raczej
zastanowić nad naturą samego procesu komunikacji i roli,
jaką dziś pełnią w nim cyfrowe przekazy, a także nad tym, co
mówią nam o stanie uczuciowych relacji między ludźmi.
Dziś w niebezpośrednich kontaktach nie biorą udziału:
gest, mimika, mowa ciała. Czy generowane cyfrowo
komunikaty naprawdę informują o afektach, wyrażają
pragnienia i tęsknoty? Czy informacje przechowywane
w naszych elektronicznych archiwach są w stanie zachować
pamięć o uczuciach?
Pierwsze niewielkie prace, w których z czasem zaczął
dominować aspekt plastyczny twórcze poszukiwania
w zakresie formy, koloru i rytmu odważnie przeistoczyły
się w rozbudowane freski. Powstające w kolejnym
etapie płaszczyzny dużych kompozycji nabrały bardziej
monumentalnego wymiaru. Oddziałują na widza nie tylko
formą, ale i trudną do zdefiniowania aurą, kryjąc w sobie
echa czegoś pierwotnego i odwiecznego. Z oddali wyglądają
jedynie jak kompozycje malarskie, z bliska dostrzegamy
ich misterną modularną strukturę. Jak spod spękanych
warstw spalonej ziemi słowa wychodzą do nas, zmuszają
do dialogu, nawet jeżeli toczymy go tylko w przestrzeni
naszej wrażliwości. Zdumiewa nas, że te imponujące kompozycje
o ciężarze kamiennych reliefów, zostały stworzone
choć pewnie trafniej oddają istotę całego procesu słowa:
wydobyte, ujawnione z papieru. W sensie dosłownym
i przenośnym wręcz z niego wypływają. Dzięki opanowaniu
warsztatu i inwencji twórczej artystka czyni papier
posłusznym swojej woli.
Modularny charakter posiadają też prace z kolejnego cyklu
zatytułowanego Unbemalte Personen, wykonane dzięki zastosowaniu
technik gipsorytu i linorytu. Elementy składowe
kompozycji mają kształt ludzkich postaci, prezentowanych
przy użyciu różnych formuł gestycznych. Są zuniformizowane,
ale w zbliżeniu widać, że równocześnie są osobne,
obdarzone indywidualnością. Ich tożsamość nie jest do
końca określona, nawet formalnie pełne są braków, niewykończenia.
Przywołują na myśl nadszarpnięte przez czas,
odarte z koloru antyczne płaskorzeźby. Chcą być traktowane
poważnie, ale z drugiej strony są groteskowe w swoich
wysiłkach, aby zaistnieć jako niezależne indywidua,
bezsilne wobec losu i przypadku. W sposobie traktowania
motywów obrazowych, a nawet w tytułach niektórych prac
ujawnia się dyskretny dystans autorki wobec wykreowanych
postaci oraz sytuacji, w jakie zostały uwikłane.
Posługiwanie się elementami modularnymi, umieszczanie
ich w coraz to nowych kontekstach, rozbudowywanie
dzieł powoduje, że twórcza praca nabiera charakteru
medytacyjnego. W Unbemalte Personen mniejsze płaszczyzny,
zespolone w większe wypowiedzi tworzą ogromne
kompozycje, w których w zunifikowanej i wydaje się
nieskończonej całości rozmywa się to, co indywidualne.
To, co osobne, powraca, gdy oglądający rzucają na białą,
reliefową powierzchnię swoje ruchliwe cienie. Paradoksalnie
w jednej z małych prac brak cienia wyróżnia postać
spośród innych, tym samym piętnuje ją i stawia obok a nie
wśród innych.
Tożsamość staje się jednym z ważniejszych motywów dyskutowanych
w pracach Magdy Soboń. Artystka mówi o niej
nie tylko w wymiarze ogólnym, ale też i w wymiarze indywidualnym,
rozwijając problem w kolejnych seriach prac.
Poszczególne istnienia rozmywają się nie tylko w ludzkiej
masie. Stanowią także nic nie znaczące drobiny w bezmiarze
istnienia. Bezmiarze, o którym mimo tysięcy lat
poznania wiemy zaledwie cząstkę. W głębinach wód i na
powierzchni Ziemi kryją się zaskakujące, osobliwe przejawy
materii. Przywołują je wyczarowane papierem i barwą
formy przypominające abisalne, obdarzone niezwykłymi
kształtami organizmy. Tworzą skupiska i atole. Emanują
niezwykłym fosforyzującym światłem podobnym do tego,
które wytwarzają głębinowe istnienia (Otchłań), zdumiewają
rozlewnością i bogactwem kolorów występujących
w naturze w przekrojach najpiękniejszych minerałów
(Współrzędne).
W kolejnych pracach twórczyni próbuje określić swoją
tożsamość stojąc wobec potęgi całego Uniwersum. Widok
rozgwieżdżonego nieba, lśniącego metalicznym blaskiem
księżyca, dopiero co poznanych powierzchni dalekich
ciał niebieskich, potęga żywiołów uczą pokory i kierują
w stronę myślenia metafizycznego. Człowiek oswaja
bezmiar i tajemnicę zatapiając się w świecie religii i mitu.
Równocześnie staje się częścią Wszechświata, bo planety
Magdy Soboń to nie tylko budzące ciekawość i niepokój
ciała niebieskie. To także ewokowane przez ich mitologiczne
nazwy szerokie kulturowe konteksty. Zanurzenie
się w nich wspomaga próby samookreślenia się człowieka
i zrozumienia jego relacji z rzeczywistością.
Wenus, Mars czy Pluton to urzekające pięknem dzieła,
w których udało się autorce zespolić różne środki artystycznej
ekspresji. Prace zadziwiają rozmiarami, wypracowanymi
fakturami, zjawiskowymi kolorami. Już w poprzednich
cyklach kompozycje dzięki swojej wielowarstwowości
i odczuciu głębi uciekały z dwuwymiaru. Tu stają się
składnikami starannie zaplanowanej instalacji. Przestrzeń,
obiekty oraz światło stanowią jedność, budząc nie tylko
podziw dla artystycznego efektu, ale także przywołując
tropy filozoficznych refleksji odnoszących się do istoty
i budowy świata, a także miejsca człowieka i jego dzieł
w całości istnienia.
Prace Magdy Soboń, wykonywane z czerpanego papieru
którego głównym składnikiem jest celuloza oraz włókna
kozo i przy użyciu różnych technik (klejenie, zszywanie,
malowanie, drukowanie, przypalanie) wyrastają z wyobraźni
artystki. Przydaje im ona kształty, faktury i barwy
wynikające nie tylko z naszej jeszcze na razie dość ułomnej
wiedzy, ale także ich kulturowych znaczeń, dawnych
i obecnych. Tradycyjna symbolika barw i kształtów, opozycja
pierwiastków męskich i kobiecych, odwoływanie się
do współczesnych teorii kulturowych to elementy strategii
służącej zachowaniu ciągłości między tym, co dawne
i tym, co współczesne.
Magda Soboń stwarza swoje prace, jak stwarza się świat
wychodząc od punktu, od ziarna. Stopniowo, przez dodawanie,
działając odśrodkowo rozszerza nie tylko zasięg dzieła,
ale i zakres przestrzeni zawłaszczanej i dynamizowanej
przez obiekty. W tych artystycznych manifestacjach dotyka
filozoficznej refleksji na temat tego, co elementarne i złożone,
tego, co reprezentuje mikro i makroświat, tego, co jest
początkiem i końcem. I tu, jak w innych cyklach, argumentem
w dyskursie staje się delikatny, efemeryczny charakter
stosowanego materiału skontrastowany z monumentalnym
wyrazem dzieł. Znikomość i ulotność papieru staje wobec
trwałości i nieskończoności Uniwersum.
Srebrzysto-biały, pełen witalnych wypiętrzeń Księżyc związany
jest z symboliką kobiecą. To z jednej strony czystość
i łagodność, to woda i wilgoć, morskie pływy, z drugiej
siła tworzenia i odtwarzania życia, potwierdzana regularnością
faz, przez które przechodzi, wpływając na rytm
życia na Ziemi. Błękitna Wenus to także pierwiastek żeński
we Wszechświecie. To poczucie wartości i piękna, magnetyzm
związków międzyludzkich. Praca Magdy Soboń jak
Wenus uwodzi spektakularnymi efektami fakturalnymi,
doborem i urodą barw.
Gorejący czerwienią i żółcieniami Mars wydaje się być
żywy. Niemal pulsuje nabrzmiały energią symbol męskiej
siły, walki i zwycięstwa. Słońce w interpretacji artystki
akcentuje ciemny, niszczycielski aspekt tego ciała niebieskiego.
Czy dlatego, że uosabia pierwiastek męski? Czy
dlatego, że kojarzone z nim: intelekt i wiedza nie zawsze
wiodą ku dobru i szczęściu?
odpowiadającym za każdy nowy początek, za transformacje,
patronuje zarówno śmierci, jak i narodzinom. Jest odpowiedzialny
za odrodzenie człowieka, za jego duchową
regenerację. Plastycznie wizja autorki jest wysmakowana
i wciągająca, krąg połyskuje tajemniczym blaskiem.
Cykl Poza horyzontem to rodzaj teatru plastycznego. Na
efekt artystyczny wpływają nie tylko odrębne jakości każdej
z prac. Liczy się ich położenie w całości przestrzeni,
wzajemne sąsiedztwo, przemyślane oświetlenie punktowymi
reflektorami, zaskakujące odbicia, refleksy obiektów
i rzucane na ściany cienie wyreżyserowana sceneria,
dzięki której i my, widzowie możemy poczuć jedność
z otaczającą nas, choć nie do końca poznaną Całością.
Artystka wyraża swoje wątpliwości nie tylko za pomocą
spektakularnych aktów twórczych. Równolegle konstruuje
wypowiedzi bardzo intymne, osobiste, próbując odnaleźć
swoje miejsce w świecie i odnotowując dyskretne ślady
swojej obecności w rzeczywistości. Poszukuje rodzaju
drogowskazu duszy świata, która gwarantuje mu jedność
i siłę, tak jak ludzka dusza decyduje o człowieczeństwie,
o tym, że podążamy we właściwym kierunku.
Ślady spirytualnych aspektów rzeczywistości jawią się jako
dyskretne odbicia na powierzchni kałuż, artystka chwyta
je i utrwala na czerpanym papierze. Eteryczne, delikatne
ślady anima mundi zostają przemyślnie uwięzione na
niczym stare plamy, trwałe, nie dające się niczym wywabić,
ślady przeszłości.
Dla artystki pojęcie Jedności to także świadomość związków
z całym Wszechświatem. W serii prac nazwanej
Kule malutkie podobizny ludzkich postaci wizerunków
własnych artystki pojedyncze lub multiplikowane kryją
się wewnątrz białej papierowej sfery. Mikroskopijne podglądane
jedynie przez niewielki otwór w papierowej kuli
istoty wskazują na to, że w skali Uniwersum człowiek
jawi się jedynie jako mikronowy czarny punkt. Przyglądamy
mu się jednak, próbujemy w masie rozpoznać jednostkę,
wśród wielu innych odnaleźć siebie.
Poszukując duszy świata artystka odnajduje ślady swojej
psyche, uosabianej przez zniekształcone, niekompletne
wizerunki twarzy, uzyskane dzięki wykorzystaniu cyjanotypii.
Fantomowe, niestabilne odbicia o atramentowej
barwie przykuwają uwagę, stając się źródłem odczuć
metafizycznych (Jeszcze nie, już nie).
Wydaje się, że nośniki
obrazu, nieregularne strzępy papierowej materii zawisły
w przestrzeni tylko na chwilę, że zaraz rozpłyną się w niej
jak zwiewna ektoplazma. Podobnie zjawiskowe są także
odbicia twarzy w papierowych filiżankach, ślady czasu
mierzonego kolejnymi porcjami kawy czy herbaty, egzystencjalnych
refleksji nad własnym i ludzkim istnieniem
(Tea Time). Uświadamiają, że nasze próby odnalezienia
sensu przypominają często jedynie wróżenie z fusów.
Problem poszukiwania własnego Ja manifestuje też spektakularny
stos papierowych balonów z nadrukowanymi
obliczami artystki (Balony). W pierwszej chwili wydają się
być identyczne, ale wkrótce zauważamy, że niewątpliwie
ta sama postać manifestuje swoją obecność za każdym
razem inaczej. Obrazy są niepełne i budowane przez
odmienne elementy wszystkie składają się na syntezę
ludzkiej twarzy. Każdy z wizerunków, różny od pozostałych
utrwala inną chwilę, a wraz z nią kolejne przeżycie, stan
czy emocję. Cykl jak i poprzednie serie prac stanowi
wyraz swoistej wiwisekcji dokonywanej przez artystkę,
narzędzie krytycznej analizy własnej osobowości.
Aktywność twórcza Magdy Soboń jest wielopłaszczyznowa,
nacechowana pasją eksperymentowania. Jej przejawy
łączy wykorzystanie ręcznie czerpanego papieru, ale nie
stanowi on celu samego w sobie, jest tylko punktem wyjścia
dla kolejnych zabiegów, charakteryzujących rozmaite
dyscypliny i techniki. W każdym przypadku przekonujemy
się, jak wszechstronnym i pojemnym medium jest czerpany
papier. Materiał ten odznacza się specyficzną przejrzystością
i przepuszczalnością światła; przebijają się przez
niego warstwy wrażliwości, talentu i intuicji, wpływające
obok opanowania rzemiosła na donośność podnoszonych
przez artystkę zagadnień.
Dariusz Leśnikowski
KATALOG
|
|
|
 |